piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 2

         Ruszyłam do mojej sali. Na korytarzu zwróciłam uwagę na zegarek. Dochodziła piąta nad ranem. Doktor Tomlinson powinien pojawić się o siódmej. Westchnęłam na myśl, że będę musiała być sama ze swoimi myślami przez najbliższe dwie godziny. Zamierzałam powiadomić tylko i wyłącznie mojego lekarza o zamiarach. Do niego również nabrałam zaufania i to jemu mogłabym zadać pytanie o zamieszkanie, ale po co, skoro on miał rodzinę? Przyszedł by do domu i powiedział "Cześć, to jest moja pacjentka. Od dzisiaj mieszka z nami"? To by było niezbyt miłe dla jego rodzinki, a i ja czułabym się niezręcznie. A co do Asha, to mam pewność, że będzie tylko i wyłącznie on.
          Nagle przede mną pojawiła się pielęgniarka. Tak nagle... Jakby wyrosła z ziemi. Zaskoczyła mnie, nie powiem, że nie. Uśmiechała się. Jak dla mnie, dość sztucznie. Poza tym intuicja mówiła mi, że nie należy ona do najmilszych osób. Zwróciłam uwagę również na kilka czerwonych plamek, porozrzucanych po jej białym fartuszku. Uwagę również przykuł zeszyt, który miała w rękach. Na jego okładce widniało moje nazwisko.
         Zrozumiałam, że coś jest nie tak. Czerwone kropki mogły być krwią. Nic dziwnego, przecież jesteśmy w szpitalu. Hola, ale zeszyt przecież wyglądał identycznie jak ten, który był w posiadaniu doktora Tomlinsona.
          - To chyba nie należy do ciebie. - Wskazałam na granatowy brulion. - I myślę, że dobrze o tym wiesz.
           - A ja myślę, że pacjenci nie powinni się włóczyć po korytarzu w środku nocy - wycedziła przez zęby.
           Nie podobał mi się ton, jakim do mnie mówiła. Na pierwszy rzut oka widać było, że przeszkadza jej moja dociekliwość.
           - Wezwij doktora Tomlinsona - Zarządziłam. - Mam mu ważną rzecz do powiedzenia.
           - Przykro mi, ale tak się nie stanie - Blondynka odgarnęła kosmyk, który niesfornie opadał jej na oko. Spoglądałam teraz w jej szare oczy, po których było widać, że kłamała. Bynajmniej wcale nie było jej przykro. - Pan Louis już do pani nie przyjdzie.
           Jej słowa zabrzmiały niczym z najgorszego horroru. Przeczuwałam najgorsze, ale mimo to, postanowiłam dopytać.
            - Jak to nie przyjdzie? - Moje serce zaczęło bić jak szalone, a głos zaczął drżeć.
            - Doktor Tomlinson miał... Em... Wypadek. - Zacinała się. To na pewno nie było na miejscu!
            - Jak to wypadek?! - Wybuchnęłam. Krzyknęłam tak głośno, że najprawdopodobniej usłyszało mnie całe lewe skrzydło szpitalne, czyli to, w którym się znajdowaliśmy.
            - A pani to jest pacjentką, rodziną czy przełożonym?! - Młoda kobieta również podniosła ton.
            Zgodnie z moimi domysłami, swoją kłótnią obudziłyśmy sporą liczbę osób. Wszyscy ci, co mogli, wychylili się zza drzwi. Między innymi Ashton. Ku mojemu zdziwieniu, nie był już w pidżamie.
            - Kłamiesz - wyznałam.
            Miałam wrażenie, że dziewczyna zedrze sobie z twarzy skórę i pokaże inną twarz. Taką typową dla wiedźm, czyli haczykowaty nos, brodawka i wysunięta broda. Miałam wrażenie też, że zacznie rechotać niczym zła postać z jakiejś bajki Disney'a. Nie wiedziałam dlaczego mój mózg podsuwał mi tak dziwne myśli, ale mimo wszystko postanowiłam zaufać swoim przekonaniom. 
            Złapałam za zeszyt, po czym mocno szarpnęłam, a następnie zaczęłam uciekać co sił  w nogach w stronę wyjścia. Wiedziałam, że blondynka biegnie za mną, wykrzykując niezrozumiałe dla mnie słowa.
               Przebiegając obok drzwi Irwina wyszarpnęłam go. Chłopak intuicyjnie zaczął biec wraz ze mną. Razem wymijaliśmy natrętne pielęgniarki, które uporczywie starały się nas złapać.
          Po dość długiej, jak dla mnie, minucie udało nam się wybiec z budynku. Chłód, który był na zewnątrz, bez wahania otulił mnie całą. Pod moimi nagimi stopami poczułam nierówne i jeszcze zimniejsze niż kafelki podłoże. Chodnik. Nie miałam czasu na narzekanie, po prostu biegłam. A raczej biegliśmy, ponieważ nadal towarzyszył mi Ashton. Po pewnym czasie straciłam cały zapał, a Ash z łatwością mnie wyprzedził. Szybko zauważył, że nie jesteśmy już ramie w ramie. Cofnął się, po czym złapał mnie za rękę, jednakże ja się wyszarpnęłam. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
          - Ash, ja już nie daje rady - Ledwo z siebie wydusiłam. - Moje stopy... bolą - Mój głos drżał. Miałam ochotę się rozpłakać. Spojrzałam na moje obolałe kończyny. Spod nich wypływała lepka, czerwona maź. - Krew - Jęknęłam.
          Irwin nic nie mówiąc, podszedł do mnie, złapał jedną ręką za moje plecy, drugą zaś powędrował aż do zgięcia kolan. Już po kilku sekundach nie dotykałam krzywego podłoża, które potęgowało ból.
            - Myślę, że cofanie się do szpitala nie jest dobrym pomysłem -  Zaśmiał się. - Zapewnię ci pomoc medyczną, obiecuję.
            Cóż... Jego słowa zapewne miały duże znaczenie, ponieważ mało kto miał przyjemność słyszeć słowo "obiecuję" od Irwina.
            Zauważyłam też, że niósł mnie z łatwością. Mijały minuty, a on nie wydawał żadnych oznak zmęczenia. Dopiero zrozumiałam, jak bardzo silny musiał być Ashton.
            Nie miałam pojęcia dokąd mnie niesie. Przemieszczaliśmy się między krętymi uliczkami mijają dziesiątki szeregowców. Po jakimś czasie straciłam orientacje w terenie, ponieważ każdy dom wyglądał moim zdaniem identycznie. Ash nie odzywał się, tylko skupiał się na drodze. Ja zaś obserwowałam jak miasto budzi się do życia.
          Po dłuższej wędrówce znaleźliśmy się przy ulicy Dorest Garden. Jak się okazało, to tutaj mieszkał Ashton.
          Na podwórku między dwoma budynkami stała czwórka dzieciaków o ciemnym kolorze skóry. Wszystkie momentalnie się na nas spojrzały.
          - Wszyscy się tak gapią, bo jestem jedynym białasem mieszającym w okolicy - szepnął mi do ucha.
          Postawił mnie obok furtki, która sięgała mi może do kolana. Uchylił ją, po czym szybkim krokiem ruszył przed siebie do drzwi. Ja zaś delikatnie stąpałam po betonowym podłożu. Przy każdym kroku odczuwałam silny ból. Najprawdopodobniej całe stopy miałam pokaleczone.
          Irwin męczył się ze znalezieniem klucza, który, na moje oko, ukrył gdzieś w swoim ogrodzie. Ostatecznie udało mu się go znaleźć zakopanego. Nie pytałam, chociaż wydało mi się to dość dziwne.
           Otworzył drzwi. Moim oczom ukazał się dość ciasny mały korytarz. Dosłownie metr na metr. Naprzeciwko wejścia były inne drzwi. Irwin nie otworzył ich. Gdy tylko zdjął buty, od razu udał się przed siebie, a przed wejściem do piwnicy skręcił w lewo. Znajdowały się tam wąskie schody, które pokryte były tą samą wykładziną co cały korytarz. Poszłam za nim. Na pierwszym piętrze znajdowały się dwie kolejne pary dojścia do innych pomieszczeń. Jedne z nich były lekko uchylone, więc przez nie przeszłam.
            Nie myliłam się myśląc, że to tutaj Ash wszedł. Zobaczyłam jak chłopak zbiera z podłogi różne ciuchy.
            - Usiądź na kanapie. Zaraz przyniosę apteczkę. - Oznajmił na jednym wdechu, po czym wyszedł z pomieszczenia.
            Wykonałam nakazaną mi czynność z przyjemnością. Rozsiadłam się na małej, dwuosobowej kanapie. Pierwszy raz poczułam się odprężona. Odchyliłam głowę do tyłu, wciągnęłam powietrze nosem, po czym wypuściłam ustami. Próbowałam zebrać myśli.
            Nie pamiętam swojej przeszłości, uciekłam ze szpitala z Irwinem, Tomlinosn najprawdopodobniej nie żyje, no i oczywiście ukradłam zeszyt dotyczący moich badań, który należał do mojego ostatniego lekarza.
            Oczywiście! Nadal ściskałam go kurczowo w rękach. Spojrzałam na niego. Opuszek mojego palca powędrował do imienia. Delikatnie zaczęłam kreślić kółka po całym napisie.
            Kompletnie nie miałam pojęcia kim byłam wcześniej. Brak aktu urodzenia, czy jakichkolwiek oznak życia mojej rodziny, było czymś, co wadziło mi najbardziej. Pamiętałam nawet, że w Starbucksie sprzedaje się naprawdę dobrą kawę czy nawet to, że wokalista Arctic Monkeys jest cholernie przystojny, ale nie mogłam za nic sobie przypomnieć niczego związanego z moją osobą. Tak jakby ktoś wyczyścił mi określony odcinek pamięci.
             Ashton wrócił z obiecaną apteczką oraz małym stołkiem, który natychmiast podsunął mi pod nogi tak, by moje stopy znajdowały się w powietrzu. Sam ukucnął naprzeciwko moich kończyn, po czym otworzył małą, białą skrzyneczkę z czerwonym plusikiem. Wyciągnął z niej buteleczkę, w której najprawdopodobniej była woda utleniona oraz bandaż.
              - Teraz będzie szczypać - Powiedział polewając moją lewą kończynę lekarstwem.
              Syknęłam z bólu, a z moich oczu poleciały pojedyncze łzy. Zacisnęłam oczy, a gdy ból ustał, otworzyłam je delikatnie. Ash obserwował uważnie, co robię. Najprawdopodobniej czekał, aż boleści ustaną. Tak, jak się spodziewałam, dopiero po minionym momencie zajął się drugą stopą. Zareagowałam podobnie, jak przy pierwszej. Kolejnym krokiem Irwina było owinięcie każdej stopy bandażem. No i gotowe.
               Chłopak zostawił białą skrzyneczkę w spokoju, ponieważ postanowił się do mnie przysiąść. Wyciągnął spod kanapy pilota, po czym włączył telewizję. Tak jakby nigdy nic. Co z tego, że nawet się dobrze nie znamy? Co z tego, że nawet nie wie czemu pomógł mi uciec ze szpitala? On po prostu to zignorował i żył dalej. Przeszłość go najwidoczniej już nie obchodziła. Nawet jeżeli była bardzo istotna.
               Naszym oczom od razu ukazał się kanał, gdzie wiadomości z kraju były nadawane cały czas. Reporterka zapowiedziała temat, który miał wstrząsnąć ludzkością.
               - Na miejscu zdarzeń jest nasz najlepszy człowiek, Dave Thompson. Powiedz nam Dave... Co tym razem? - Zapowiedziała dziennikarka, po czym widzieliśmy już tylko tego mężczyznę. Stał on na jednej z Londyńskich ulic. Od razu dostrzegłam za nim szeregowce.
               Oglądałam program jakbym była w jakimś transie. W końcu trudno się nie przejąć, jeżeli chodzi o tak poważne rzeczy.
              Mężczyzna od razu przedstawił sytuację. Po raz kolejny mamy w Anglii seryjnego morderce. Jeszcze nie ustalono kim jest ten człowiek, ale wiadomo, że jego ofiary umierają w męczarniach. Policja prowadzi już dochodzenie w tej sprawie, jednakże należy uważać na siebie. Główna część ofiar to nastolatkowie. Zarówno dziewczyny jak i chłopacy. Tym razem ofiara miała zaledwie szesnaście lat, a jej siedemnastoletnia siostra najprawdopodobniej została porwana. Rodzice są załamani.
               W telewizji pokazali zdjęcie zmarłej dziewczyny. Oczywiście takie, które zostało zrobione za życia. Podobno teraz jej twarz była tak zniszczona, że rodzice nie poznali jej, dopóki nie zobaczyli bransoletki na ręce.
               Zaskoczyła mnie reakcja Ashtona na nastolatkę. Odwrócił wzrok od telewizora i skupił się na pilocie, który miał w ręce. Uniósł przedmiot, jednocześnie palcem wędrując do charakterystycznego czerwonego przycisku, którym zazwyczaj wyłącza się takie urządzenia.
                - Nie, Ashton! Nie wyłączaj tego! - Złapałam za jego uniesiony nadgarstek. Spojrzał na mnie pytająco, czekając na wyjaśnienie, jednak ja wolałam wrócić do oglądania wiadomości.
                Dowiedziałam się również, że psychopata zazwyczaj pisze na ścianie lubi ziemi wiadomość dla mediów, rodziny czy policji. Krwią ofiary oczywiście. Na końcu każdej wiadomości jest myślnik, a za nim litera "L". Po samym zabójcy nie ma innego śladu. Żadnych odcisków palców, włosa, czy nawet odcisku buta.
                Gdy dziennikarze zmienili temat, spojrzałam na Ashtona dając mu do zrozumienia, że może wyłączyć już telewizor. Natychmiast przypomniałam sobie jak wcześniej chciał to zrobić, jednakże nadal nie znałam powodu.
                 - Znałeś ją? - Wypaliłam.
                 - Tak. Jej porwaną siostrę też znałem - Głośno westchnął. Położył pilot między nami na kanapie, następnie splótł swoje dłonie. Bawił się nimi i na tym skupiał całą uwagę.
                 To tyle? Rozumiem, że to musiał być ktoś ważny, skoro nie był w stanie o tym otwarcie powiedzieć. A może on po prostu mało mówił? Był człowiekiem, któremu trzeba tylko zadawać pytania, a być może czasem dopowie coś od siebie? Czyżbym w szpitalu dokonała cudu?
                  A tak z innej beczki... Był samotnikiem, tak? Więc musiał od dawna nie kontaktować się z siostrami z telewizji. W takim razie, czemu nadal to by miało go trapić?
                  - Nie powiesz mi nic więcej? - Nie wytrzymałam. Musiałam po prostu się odezwać i przeciągnąć ten temat.
                  - Byłem z nimi w jednym domu dziecka. Kiedy miałem czternaście lat, zabrali je. Dziwne, że wzięli jedenastolatkę i dwunastolatkę. Ja w tym wieku byłem już pewny, że nikt mnie nie zabierze. Przecież zawsze biorą małe dzieci. - Mówił jakby bez uczuć, nie spuszczając wzroku ze swoich rąk. Dobrze wiedziałam, że za tymi słowami kryje się ból. Mnóstwo bólu. - Kochałem Jen - Łza spłynęła mu po policzku. Szybko przetarł go dłonią.
                  Szczerze mówiąc nie wiedziałam, co robić. Przysunęłam się bliżej, po czym zaczęłam go głaskać po plecach. To była naprawdę niezręczna sytuacja. Przecież nie mogłam powiedzieć "Spokojnie, Ash. Wszystko będzie dobrze.", bo przecież tak nie będzie, prawda?

_____________________________________________________
A zatem mamy rozdział drugi! Tak, miał być w niedzielę, ale pewna osoba wybłagała go dzisiaj. No cóż, za to teraz dziewięć dni czekania.
Oh, a tak na marginesie, to chciałabym właśnie tej osóbce zadedykować rozdział. @stupid_satan chyba wiesz już dlaczego, prawda? Razem mieszkałyśmy na Dorset Gardens i powiedzmy, że pewna sytuacja tutaj jest z życia wzięta.
Sprawa jest taka, że jeżeli już czytacie i widzicie jakieś błędy, to piszcie mi w komentarzach jakie. Naprawdę cenię sobie to, gdy ktoś mówi mi dokładnie co zrobiłam źle, bym na przyszłość mogła to naprawić! 
Ah, a co jeszcze o rozdziale? Moim zdaniem pierwszą część opisałam beznadziejnie, ale potrzebne jest to do fabuły. Tak, wiem. Znowu mówię, że złe, a potem będzie lepiej. Ale serio nie umiem wam tego wytłumaczyć inaczej.
Być może także wiele rzeczy wydaje wam się dziwne, zbyt łatwych, ale nie martwcie się... Wszystko będzie wyjaśnione w swoim czasie! To nie jest typowy fanfic i Ashton nie jest taki z byle powodu.
Się rozpisałam... Kocham was i czekam na komentarze x

11 komentarzy :

  1. gupi tablet.
    Tomlinson miał wypadek. No wtf. No, ale nie wiadomo czy na pewno umarł cnie? Może żyje, może jest jakiś supernaturalny i przeżył. Musiał przeżyć! Nie mogłaś go tak wcześnie zepsuć! A ja myślałam, że będzie taką ciekawą postacią!
    Czy tylko dla mnie ta pielęgniarka jest czystym przykładem opętania przez demona? XD Do tego przez takiego przygłupa.
    Ciekawi mnie ten zeszyt. Pewnie jest tam opisana albo wyjaśniona tajemnica. Może jest też coś o psychopacie "L"?
    Pewnie to Luke, prawda? To musi być Luke XD I to, że niedługo się pojawi :D Sama to przyznałaś :D
    Ale ja miałam mindfuck, kiedy jej nogi zaczęły krwawić. Nie przypomniałam sobie w co była ubrana. Pf nadal nie pamiętam. Powinnaś opisać tu też w co była ubrana (chyba, że było, ja tam nie kojarze) Dlaczego była wg boso, bo była boso tak? Troszkę zamieszanie zrobiłaś.
    Danny jest taki idealny.
    Nadal się dziwie, że zamieszkali razem. Może jedno z nich jest tym psychopatą? XD Oni tego nie wiedzą cnie. Ale yolo.
    Jak dla mnie mogłaś rozwinąć niektóre wątki bardziej. Tak oczywiście mi nie pasuje taka długość. Powinno być dłuższe XD
    I Harry też jest taki cudowny.
    A no i oczywiście Dorset Gardens <3 Wszystko identyczne, nawet dzieciaki. XD Podjar na maksa.
    Ogólnie wczoraj pamiętałam co było nie tak, ale dzisiaj już nie pamiętam XD No, cóż.

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc zacznę od tego, że brakuje kilku przecinków, które (jak to moja polonistka mówi) nadają takiej pauzy. W którejś linijce brakuje też "ę" w słowa "mordercę" xd
    Ogólnie to... ta pielęgniarka jest jakaś dziwna, lol. Mogłaby się okazać takim czymś jak Lillith w "Case 39" xD
    A co do lekarza... miałam pierwszą taką myśl, że to właśnie główna bohaterka dostała jakiegoś "opętania" i nie pamięta, jak morduje XD
    Wciąż nie ogarniam tej sytuacji, że ona z nim zamieszkała. ._.
    TAK BARDZO IŚĆ NA BOSO XD
    Ogólnie to... nie wiem, co więcej napisać, więc skończę na tym moją wypowiedź. x

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW! Świetneee! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuuu daj no 3 rozdział xD teraz czekać do niedzieli ;__; Naprawdę świetnie ci to idzie! Stałam się fanką xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Już polubiłam te opowiadanie. Bardzo mnie zaciekawiło i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)
    Gdybyś miała chwilę to zapraszam do mnie:) http://then-it-is-time-for-you-to-shine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeraża mnie ta pielęgniarka o.O Jeszcze ta krew na fartuchu, Jezu ;_;
    Ashton taki bohater wowowow HI, SMASH! :3 Aż mnie nogi bolą, kurde.
    Po tym "-L" jako tego całego zabójcę obstawiam Luke'a. Chyba, że to jednak Louis. Albo ktoś inny na L. Albo to tylko zmyłka... Kurcze, to kolejna historia, gdzie jest tyle możliwych wariantów, że im więcej nad tym myślę, tym bardziej nie wiem, co zdarzy się później. I to cały czas mnie męczy. Nic, tylko czytać dalej! x

    OdpowiedzUsuń
  7. A WIĘC TAK JEDEN WIEEEEEEEEEELKI (JAK DLA MNIE) BŁĄD -------> CHŁOPCY, A NIE CHŁOPACY. DZIĘKUJĘ TO NA TYLE XD OCH CZYŻBY PAN LUKE BYŁ TYM MORDERCĄ? MOJE PRZYPUSZCZENIA >>>>>>>>> AWWWWWW ASHTI SŁONKO NIE PŁACZ, JA CIĘ KOCHAM MASZ MNIE :3 DOBRA WYRWANE Z KONTEKSTU XD UCIEKLI UCIEKLI UCIEKLI UCIEKLI XD SZPITALOWI SERDECZNY ŚRODKOWY PALEC...ONI BY IM TAM ZROBILI AŁA :C XD

    OdpowiedzUsuń
  8. nie piszę się "chłopacy" tylko chłopcy

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Po ''L'' obstawiam Luke'a. xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Yay, me! Rozdział pierwszy chociaż skomentowałam xd
    Aż dziw, że do dzisiaj pamiętam co w nim było. Ty dziewczyno od razu siadasz na psychikę człowieka, ot co xd
    Rozdział 2: Eeee... What The Actually Fuck?! O.o
    Co z tą pielęgniarką jest nie tak? I co z moim ukochanym lekarzem, Tomlinsonem?!
    Na miejscu Leili też ukradłabym ten zeszyt! Może i jest pielęgniarką, ale podejrzaną!
    Ta cała ucieczka w mojej głowie wyglądała jak ucieczka przed zombie, a nie rojem pielęgniarek xd Swoją drogą one nie miały co robić, tylko ganiać za jedną z pacjentek? Z Irwinem, za dwoma pacjentami?
    Ten szpital jest dziwny, te pielęgniarki z tą jedną na czele są dziwne, zniknięcie Tomlinsona jest dziwne, ta cała przypadłość Leili jest dziwna. Hm... Co w Twojej historii nie jest dziwne? xd
    Oh! Ależ ten Ash jest uroczy! Tylko nie wiem czemu on też wydaje mi się powoli podejrzany. Coś za szybko oferuje swoją pomoc dziewczynie...
    I skąd ona wie, że mało kto słyszał "obiecuję" od chłopaka? Przecież znają się zaledwie kilka dni xd
    Dlaczego ona od razu myśli, że Tomlinson nie żyje? Ja rozumiem, że pielęgniarka mogła być przerażająca, ale no... bez przesady xd
    I o matko, jak dobrze wiedzieć, że nie tylko ja uważam Turnera za seksowną bestię! *.*
    Mówiłam, że coś podejrzanego jest z tym chłopakiem? Maja, Ci wszystko powie!
    Oh, i droga Leilo, nawet jeżeli nie widzisz się z kimś dość długo, to nadal jest pewna reakcja, kiedy dowiadujesz się o śmierci i tak jak sama wspomniałaś, prawie nic o Irwinie nie wiesz, więc możliwe, że kiedyś obie dziewczyny lub jedna z nich znaczyła dla niego coś więcej ;)
    O matko, teraz zaczynam przerażać samą siebie... Ale, a nie mówiłam? I ta Jen, to zamordowana dziewczyna czy porwana? Chyba się gdzieś pogubiłam po drodze...
    I może będzie lepiej? ^^
    Ale to opowiadanie, ty jesteś autorką...
    Nie daj im cierpieć za dużo, co? *.*
    Lecę do następnego rozdziału!

    Xoxo,
    Mei.

    OdpowiedzUsuń