piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 5

            Kolejnych kilka dni spędziliśmy na zwykłym życiu. Irwin pokazał mi jak wyglądało jego, zanim postanowił popełnić samobójstwo. Moim zdaniem nie różniło się niczym specjalnym, oprócz tego, że nie miał znajomych.
           Pokazał mi jak powinnam zachować się publicznie. Zwiedziliśmy cały Londyn, chociaż dość sporo o nim wiedziałam (nie mam pojęcia skąd), nadal sprawiało mi to przyjemność.
            Poza tym zrobiliśmy też małe zakupy, bym miała swoje własne ciuchy, czy kosmetyki. Oczywiście wszystko ograniczyło się do tego, że miałam głównie najpotrzebniejsze rzeczy, a na resztę miałam sobie zapracować, ale i tak cieszyłam się z tego, co dostałam.
            Okazało się, że Ashton pomimo wszystkiego, jest bardzo oczytanym człowiekiem. Co prawda większość przeczytanych przez niego książek było z działu fantastyki, to i tak uwielbiałam jak mi o nich opowiadał. Poza tym... Kto wie? Być może wszyscy superbohaterowie tak naprawdę istnieli, ale byli przypadkiem niewyjaśnionym, tak jak ja? Często o tym myślałam zwiedzając.
             Tego dnia jednak nie wybraliśmy się, by pozwiedzać, a żeby po prostu posiedzieć na placu Trafalgar. Usiedliśmy na schodach najniższym schodu przed galerią narodową. Widok stamtąd bardzo mi się podobał. Dla typowych londyńczyków był zwyczajny, jednakże moim zdaniem było w nim coś nieziemskiego. Zdecydowanie mało doceniona perspektywa.
             Z tamtego miejsca było bardzo dobrze widać cały plac. Na pierwszym planie można było dostrzec dwie fontanny z przejrzystą wodą, gdzie siedziało dookoła pełno ludzi, szczególnie w tak ciepły dzień, jak ten. Na drugim planie zaś znajdowała się bardzo wysoka kolumna, która na swoim szczycie miała pomnik Nelsona. Jakby tego było mało, w tle, pomiędzy budynkami była ulica, która znajdowała się równolegle do nas. Na końcu tej ulicy można było dostrzec nie co innego, jak słynnego Big Bena.
              - Co tak mało dzisiaj mówisz? - Z zamyślania wyrwał mnie Ashton. - Siedzisz i gapisz się przed siebie. Coś się stało?
              - Pięknie tu - westchnęłam.
              - Ty też jesteś piękna - Odezwał się nieznajomy głos.
              Nieznajomy chłopak usiadł obok mnie. Speszona spojrzałam na Ashtona, który wydawał się być zniesmaczony. Kebab, którego wcinał, o mało co, nie wyleciał mu z ust z obrzydzenia. A wszystko to, za sprawą wyglądu nieznajomego.
              Chłopak ubrany był w bardzo obcisłe, czarne rurki oraz luźną, czarną bluzkę z logiem zespołu Nirvana. Jego włosy na sto procent były farbowane, ponieważ miały kolor zielony. Bardzo jasny. Taki, jaki ma limonka.
              Cała moja pewność siebie nagle uleciała. Jego komplement tak mnie onieśmielił, że nie byłam w stanie ponownie na niego spojrzeć. Wzrokiem szukałam pomocy ze strony Irwina. Przyznam też, że walczyłam ze sobą w myślach. Chciałam żeby zielonowłosy sobie poszedł, ale jednocześnie chciałam też by został, pomimo tego, że nie wiedziałam jak się zachować.
               - Wybacz - Zielonowłosy zauważył? Tak, chyba tak. - Jestem Mike - Wyciągnął ku mnie rękę. Nieśmiało uścisnęłam ją. W końcu miałam odwagę spojrzeć na niego kolejny raz. Uśmiechał się od ucha do ucha. Postanowiłam odwzajemnić uścisk, by nie zrobiło mu się przykro.
               - Dziękuję za komplement - wydukałam cicho, na co on wyszczerzył się jeszcze szerzej, ukazując szereg bieluśkich zębów.
               - Myślałem już, że jesteś niemową - rzucił prosto z mostu. - Jak ci na imię?
               - Nie wiem, czy mnie w ogóle zauważyłeś - wtrącił Ash. - Ale kuźwa, nie widzisz, że ona jest tutaj ze mną?!
               Irwin wyglądał na zirytowanego. Chyba pierwszy raz go takiego widziałam.
               - Hej, koleś, uspokój się. Jestem tylko ciekawy jak jej na imię, okej? - Michael wstał. - Więc jak ci na imię? - Skierował się do mnie.
               - Leila - odpowiedziałam grzecznie.
               - Leila - powtórzył. - Do zobaczenia! - Powiedział, po czym odszedł.
               Spojrzałam ponownie na Irwina, który był najwidoczniej rozdrażniony zaistniałą sytuacją. Nie sądzę, by był przyzwyczajony do takich sytuacji. Poznawanie nowych osób, to nie była jego działka. Taki los samotnika.
               - Dupek. Frajer - pomrukiwał pod nosem, na co się roześmiałam.
               Jego mina nadal wyrażała jego zniesmaczenie, co bawiło mnie jeszcze bardziej.
               - Przesadzasz - rzekłam. On zaś pokręcił tylko głową.
               Kolejne kilka minut spędziliśmy w ciszy. Ashton kontynuował jedzenie kebaba, ja zaś rozglądałam się dookoła.
               Tym razem całą swoją uwagę skupiłam na wielkim, niebieskim kogucie. Oczywiście, że zauważyłam go wcześniej. Przecież trudno przeoczyć coś tak niebywałego.
                - Jestem ciekawa, co ćpała osoba wymyślając taki pomnik - oznajmiłam. Myśl niby znikąd, ale jednak postanowiłam się nią podzielić. - Po jaką cholerę to tutaj stoi?!
                Tym razem role się odwróciły i to blondyn śmiał się ze mnie. O mało co, nie zakrztusił się jedzeniem. Jeszcze tego brakowało, bym wzywała pogotowie z jego powodu.
                - Co kilka lat stawiają tutaj coś durnego, by zwrócić uwagę turystów - wyjaśnił, gdy już się uspokoił.
                Prychnęłam. To kogucisko przecież psuło całą atmosferę tego miejsca! Galeria sztuki, klimatyczne budynki, fontanny, pomniki, Big Ben i... I kogut.
                Postanowiłam nie zaprzątać już swoich myśli architekturą, więc spojrzałam ponownie na Irwina. Kończył już posiłek, co wiązało się z tym, że idziemy się przejść, ponieważ obiecał mi spacer ulicami Londynu.
              Wstaliśmy i ruszyliśmy przed siebie. Mieliśmy iść tuż obok Parlamentu, minąć Big Bena i przejść mostem Westminsterskim, by dotrzeć pod samo London Eye. Niestety nie dane było nam się nim przejechać, ponieważ Ashtonowi kończyły się pieniądze, a on musiał przecież jeszcze mieć na jedzenie.
                Chociaż nie stać nas było, by zobaczyć panoramę Londynu, to i tak bardzo chciałam stanąć pod ogromną karuzelą.
                Z Ashtonem tego dnia za dużo nie rozmawiałam, tak więc i podczas naszej przechadzki nie padło żadne słowo. Nie wiem jak on, ale ja błądziłam myślami.
                Moją uwagę przykuła brunetka, która od samego placu Trafalgar za nami szła. Nie wiem, czy ona nieudolnie próbowała nas śledzić, czy co, ale zaczynała mnie drażnić. Byliśmy już pod samym Big Benem, gdy złapałam Ashtona za nadgarstek. Nie najlepszym pomysłem jest pójście pod London Eye, skoro ktoś nas śledzi, prawda?
                Zaciągnęłam go na drugą stronę ulicy, by odbić w lewą stronę i iść wzdłuż Tamizy, by ostatecznie dojść do London Bridge i przejść na drugą stronę rzeki.
                Brunetka nadal za nami podążała. Szliśmy dość szybkim krokiem, chociaż Irwin nie wiedział, co jest na rzeczy.  To zabawne, że znowu nie pytał, tylko robił to, co ja.
                W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam biec. Ashton oczywiście dorównywał mi kroku robiąc to samo. W pewnym momencie, gdy brunetka zniknęła z pola widzenia, skoczyłam za pobliski murek i schowałam się za nim. Blondyn powtórzył moją czynność.
                 - Co się dzieje? - Zapytał szeptem.
                 Wychyliłam się delikatnie zza murku tak, by nikt mnie nie zauważył, ale tak, bym widziała wszystko. Ash zrobił to samo. Dziewczyna zdążyła dobiec do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą staliśmy.
                  - Widzisz tą brunetkę? - Zapytałam, na co on skinął głową. - Śledzi nas od dobrych dwudziestu minut - mówiłam szeptem.
                  Irwin całkowicie schował się za murem, a jego twarz zdecydowanie zbledła. Plecami opierał się o murek, nogi leżały luzem na ziemi. Jego oczy były szeroko otwarte. Wyglądał na zszokowanego.
                  - Znasz ją? - Wzrokiem wróciłam do tajemniczej dziewczyny. Chyba zrezygnowała, zgubiła nas.
                  - Leila - Jego głos był taki kruchy. Brzmiał jakby miał zaraz się rozpłakać. Spojrzałam więc na niego z troską. - To była Jennifer Trump.
                 Skrzywiłam się. Usiadłam w takiej pozycji jak on, cały czas myśląc o tym, skąd znam to nazwisko.
                 Jennifer Trump. Jenny... OCZYWIŚCIE! To przecież była pierwsza miłość Ashtona, czyli dziewczyna, która została rzekomo porwana przez seryjnego morderce, który grasował w Anglii.
                 Muszę przyznać, że ta informacja zmroziła mi krew w żyłach (o ile to, co miałam w żyłach, można było nazwać krwią). Mogę się założyć, że w tamtym momencie byłam równie blada, co Ashton.
                - Jak myślisz... Czego ona od nas chciała? - Jego ton ani trochę się nie zmienił. Jestem przekonana, że wewnątrz siebie walczył z tym, żeby nie płakać.
                 - Nie wiem, Leila. Naprawdę, nie wiem! - Mówił drżąc. - Jedyne, co wiem, to to, że musimy na siebie uważać.

                 Ustaliliśmy, że znajdziemy pracę blisko siebie, by w razie czego się ratować. Ashton znalazł prace w jakimś barze z mrożonymi jogurtami, którego nazwy nigdy nie mogłam spamiętać. Ja zaś rozpoczęłam pracę w popularnym Burger King'u. Wszystko znajdowało się przy Leicester Square, więc nie mieliśmy jakiegokolwiek problemu, by się ze sobą po pracy spotkać i wrócić do domu.
                Nadszedł jednak kolejny dzień, w którym Jennifer Trump od tak wtargnęła do mojego życia. Zjawiła się w Burger King'u dokładnie dwanaście dni po tym, jak nas śledziła. Od tego czasu jedyne co się zmieniło, to moja więź z Irwinem. Byliśmy teraz sobie bardziej bliscy. Mogłabym nawet powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Naprawdę polubiłam tego chłopaka.
                  Obserwowałam brunetkę zza lady. Jak zwykle był tu duży ruch, więc jednocześnie musiałam obsługiwać zamówienia klientów. Ponieważ całą swoją uwagę skupiłam na Jenny, źle zapisałam to, co miałam zaraz podać. Matka z dzieckiem zaczęła mnie wyzywać. Camille, dziewczyna, która pracowała tutaj dłużej ode mnie, poklepała mnie po plecach, po czym powiedziała "zmienię cię". Te słowa były chyba tym, czego potrzebowałam najbardziej.
                  Odeszłam od lady, po czym udałam się do schowka, gdzie był cały sprzęt do sprzątania. Wzięłam wiaderko, do którego wsadziłam mopa oraz pod rękę tabliczki, które musiałam porozstawiać po całym lokalu, by informowały klientów o świeżo umytej podłodze. Tak też zrobiłam.          
                 Nawilżałam podłogę wodą, po czym przejeżdżałam po niej mopem, nie zwracając uwagi na brunetkę. W każdym razie starałam się nie myśleć o tym, że jeszcze niedawno z niewiadomych przyczyn śledziła mnie i Ashtona.
                 Czułam, jak ktoś mnie obserwuje. Uniosłam więc wzrok, ale to nie była brunetka. Owszem, osoba, która zawiesiła na mnie swój wzrok, była powiązana z brunetką, ponieważ dosiadła się do niej, ale tym razem był to chłopak.
                  Szybko się odwróciłam, chociaż jestem pewna, że zauważył, jak się na niego spoglądam. Niekomfortowa sytuacja rozdrażniła mnie, ale jednocześnie też przestraszyła. Miałam ochotę schować się gdzieś pod ziemią. Zaczynało mnie powoli denerwować jakiekolwiek spojrzenie w moją stronę.
                  Kątem oka zauważyłam, że czarnowłosy chłopak idzie w moją stronę. Wyprostowałam się, po czym pogładziłam swój fartuszek, przy okazji drugą ręką włożyłam mop do wiaderka. Zdziwiłam się, gdy zawrócił. Szybko zrozumiałam czemu, ponieważ ktoś dotkną mojego ramienia. Obróciłam się i zobaczyłam znajomą twarz.
                   - Leila! Cześć! Pracujesz tu? - Czarno ubrany chłopak miał tym razem brązowe włosy z niebieskim pasemkiem na grzywce. Domyślam się, że często je farbował.
                   - T-Tak - wydukałam. Spojrzałam na stolik, gdzie siedziała jeszcze dwójka podejrzanych, według mnie, osób.
                   - Myślałem, że już cię nigdy nie zobaczę - mówił. - Nasze pierwsze spotkanie nie należało do najciekawszych, ale myślę, że możemy to naprawić - poruszał brwią dając mi do zrozumienia o czym myśli. Czy ten chłopak miał jakiekolwiek skrupuły?
                  - Chyba sobie kpisz - tym razem odezwałam się pewniej, na co on się roześmiał.
                  Staliśmy teraz na środku lokalu. Jego ręce znajdowały się w kieszeniach jeansów.
                  - Żartowałem tylko - sprostował. Mimo to, wiedziałam swoje. Ashton od spotkania z tym kolesiem dużo mi mówił o jego pewnych zamiarach. - Co robisz po pracy?
                 - I tak nie zaciągniesz mnie do łóżka - powiedziałam. - Myślisz, że to takie przyjemne z mojej strony, kiedy przyłazi do ciebie facet i daje jednoznaczną propozycję. Wybacz, ale nie jestem dziwką - wybuchnęłam i wyrzuciłam z siebie wszystko. Myślę, że Ash byłby ze mnie dumny.
                 Chłopak zmarszczył brwi.
                 - Ależ ja wcale nie chcę zaciągnąć cię do łóżka - oznajmił.
                 - Tsa, muszę wracać do pracy - oznajmiłam spoglądając w kierunku lad, gdzie stała Camille z grymasem na twarzy. Naprawdę nie miałam ochoty z nim rozmawiać, chociaż byłam mu wdzięczna za to, że czarnowłosy do mnie nie podszedł.
                 - No dobrze - Westchnął. - Może jeszcze kiedyś się zobaczymy.
                 - Może - odpowiedziałam, po czym wróciłam do mycia podłogi.
                 Spojrzałam w kierunku stolika, przy którym, moim zdaniem, siedziały podejrzane osoby. Zniknęli. Wyszli? Być może. Przecież nie koniecznie na mnie polują, tak? Może to tylko moja intuicja.
                 Tak, to ta sama intuicja, co podpowiedziała mi bym zamieszkała z Irwinem. Fakt, był to dobry wybór, ale przecież nie we wszystkim mam racje. A przynajmniej tak nie powinno być. Mogłabym powiedzieć, że jestem tylko człowiekiem i popełniam błędy, ale skłamałabym tak sądząc. Sama nie wiedziałam, czym jestem i co robić. Ostatecznie błądziłam w myślach, szukając argumentów na to, że tamta dwójka jest jednak podejrzana. Nie chciałam tak myśleć, ale to samo z siebie mnie nachodziło. Zaczynało mnie to męczyć.

_________________________________________________
Tak więc mamy kolejny męczący rozdział. Moim zdaniem jest głupi, ale oceńcie sami. Cóż... Od przyszłego rozdziału startujemy z zagłębianiem cię w fabułę. Teraz jeszcze nie wiecie, co mam na myśli, a sądzę, że za tydzień zrozumiecie.
No to mamy wakacje! A co za tym idzie? Więcej czasu na pisanie! Chociaż pomimo tego, że mam wolne, to ciągle mam napięty grafik. Wciąż ktoś czegoś oczekuje, a jeszcze remonty w domu arghhh. Mimo to, mam nadzieję, że będziecie dostawać rozdział co weekend.
Ahhh misiaczki! Chciałam was poinformować iż powstał hashtag, którym możecie promować bloga! Ostatnio kilka osób mówiło o rozgłaszaniu bloga, więc TAK TAK TAK! Możecie linkować znajomym, albo pisać tweety z hashtagiem #psychopathicFF
Jakby tego mało powstał twitter -> twitter.com/PsychopathicFF  <- gdzie będę dodawać różne spojlery, bądź jakieś informacje związane z tym Fanfiction.
Kocham was za te wszystkie miłe słowa kierowane w moją stronę oraz pochwały tego, jak piszę i, co najważniejsze, co piszę! Liczę na to, że dalej będzie rosła liczba czytelników, bo to naprawdę mnie uszczęśliwia. Im was więcej, tym bardziej się cieszę. A jeszcze to, jak zgadywaliście, co będzie dalej... Awwwww
Tym razem mam kolejne pytania. Jak myślicie: Dlaczego Jen śledziła Leile i Ashtona? Kim jest Michael i dlaczego tak zawzięcie walczy o spotkanie z Leilą? Czekam na wasze komentarze iii do następnego x

9 komentarzy :

  1. bfsbhfhjrbgr *.*
    dalej, dalej, dalej!
    @kostka22

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam! <3 jestem ciekawa następnego rozdziału <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze no sama już nie wiem ciekawość mnie zżera i nie wiem co o tym myśleć ;_; Każdy wydaje się podejrzany ;_;
    @1DNiallerek

    OdpowiedzUsuń
  4. Hi xx Nominuje cie do Liebster Awards :)
    http://my-story-with-l-h.blogspot.com/2014/06/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, co Jennifer mogła chcieć od Leili... Dałaś mi zagadkę na cały tydzień;/ Yhh... Jeżeli miałabyś chwilkę to serdecznie zapraszam do mnie:) http://time-is-the-enemy-ashton-irwin-fanfic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. według mnie: Jen pracuje dla Luke'a i wydaje mi się że Leila jest jedną z nich, albo nie wiem czemu ale wydaje mi się że ona jest jakoś blisko z naszym blondaskiem.
    Co do Michaela to hmm nie wiem kim on może być, ale Leila go zbyt oschle potraktowała, za to Ash zachował się słoodko >>>
    świetny rozdział!
    ily,
    @69_Nouis

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha xd o matko. Początkowe opisy bohaterki przypominają mi ciebie.
    Albo jestem ułomna.. albo tu jest błąd "schodach najniższym schodu"... no nic.
    "Bardzo obcisłe rurki" od pewnego czasu zaczynają mi się kojarzyć z tym, że facet nie ma w gaciach tego, co powinien xD
    Ash taki zazdrośnik xd
    Mike 4eva >>>
    Już liczyłam na jakąś konfrontację. Czy ty musisz zawsze zepsuć moje marzenia? ;_;
    Tak bardzo Jenny xD niezbyt fajny z niej stalker xD
    wgl mówiłam ci, że jak nienawidzę czytać opisów, tak twoje uwielbiam? :3

    OdpowiedzUsuń
  8. chłopakiem od Jennifer jest Luke, a Mike.... hmn Mike, nie wiem co o nim myśleć... Ashton zachował się tak jfdnskfnnfdaj *____* lecę czytać dalej xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha! Wiedziałam, że wkrótce dojdzie do spotkania z tą dziewczyną, ale szczerze mówiąc myślałam, że Irwin, jako ten zakochany, wybiegnie do niej uradowany, że jest cała i zdrowa, że nie jest już rzekomo porwana. Matko, boska, nie łapie logiki Twoich bohaterów xd
    Oh, i następna postać się pojawiła! A Irwin coś mi się wydaje, że jest zazdrosny o bezpośredniego i uroczego Mike'a xd
    I zastanawia mnie jedno... Skoro ta dziewczyna została "porwana", jej twarz pojawiła się w wiadomościach na wielu stacjach telewizyjnych, to jakim cudem od tak chodzi sobie po mieście i nikt jej nie rozpoznał? Wiem, że to nie jest takie łatwe, ale jednak... Coś mi tu śmierdzi xd
    Eee... Co? O.o Ta dziewczyna stanowczo ma jakieś problemy ze sobą xd Z jednej skrajności w drugą. Najpierw pełna pesymistka, myśli o najstraszniejszych scenariuszach, a teraz myśli, że każdy miły chłopak chce zaciągnąć ją do łóżka? Ile ona w ogóle ma lat, żeby tak myśleć! W tej chwili moim zdanie zrobiła z siebie idiotkę. W szczególności, że pełno klientów jest wokół niej xd
    O matko! A co jak ten cały Mike, też jest demonem i tak jak Luke chce ją tylko udobruchać, zyskać jej zaufanie, a potem zabić? Hm... Nie zdziwiłabym się, gdyby jej zabicie było niemożliwe xd
    I kim jest ten drugi chłopak? Skoro miał czarne włosy, to znaczy, że to nie Luke, więc może Nick? I kim właściwie jest ten Nick? Matko... Za mało informacji, a za dużo pytań! ;c
    Lecę do następnego rozdziału!

    Xoxo,
    Mei.

    OdpowiedzUsuń