poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 7

            Otworzyłam oczy. Nade mną nie było bieluśkiego sufitu, lecz jakieś stare kasetony. Podniosłam się na łokciach. W oczy rzucało się to, że ze ścian schodziła już biała tapeta, która w gruncie rzeczy była już szara. W pomieszczeniu znajdowały się dwa pojedyncze łóżka, które wyglądały dość podobnie do tych szpitalnych. Mam na myśli kilka stalowych rurek, a na nich mało wygodny materac. Na jednym z tych łóżek leżałam ja, a na drugim... ktoś. Ciało tej osoby znajdowało się w całości pod kocem. Oprócz tego, był na środku mały stolik. Nie było okien, a jedynym źródłem światła był stary i zniszczony żyrandol. Drzwi również nie znajdowały tam swojego miejsca. Było tylko małe przejście do miejsca, w którym zauważyłam zniszczony prysznic i toaletę. Co to za nora?!
             Usiadłam. Moje bose nogi dotykały teraz podłogi, która wyłożona była wykładziną o drewnianym wzorze. Głośno westchnęłam.
              Przypomniałam sobie o minionym dniu, w którym to Jennifer Trump pojawiła się za mną i zadała mi ból. Przejechałam opuszkami palców po bolącym miejscu, które swoje miejsce znajdowało na łopatkach.
             Zaczęłam szlochać, ponieważ teraz byłam już całkowicie zagubiona. Schowałam twarz w dłoniach, po czym się konkretnie rozpłakałam, nie myśląc o tym, że mogę obudzić współlokatora. O ile mogłam go nazwać współlokatorem.
              - Mogłabyś przestać? - Usłyszałam.
              Uniosłam wzrok. Na przeciwnym łóżku siedział jakiś nastolatek. Ciemno brązowe oczy, czarne, potargane włosy. Jego uroda podchodziła pod azjatycką, chociaż nie miał żółtej skóry ani skośnych oczu.            
             - Próbuję odpoczywać - dopowiedział.
             - Przepraszam - szepnęłam. - Nie wiem, co się dzieje.
             - Oh, nie wiesz co się dzieje? W takim razie ci powiem - Nabrał powietrza do płuc. - Do tej dziury zaciągnęły nas jakieś pieprzone demony, które, jak słyszałem, mają zamiar wybrać najbardziej wytrwałych, by przekazać ich szefowi, który, kurwa mać, nie wiadomo co z nimi zrobi. - Mówił zawzięcie, energicznie gestykulując rękoma. Jednakże po chwili się uspokoił. - Przynajmniej takie coś usłyszałem od jednego z nich - wytłumaczył, po czym oparł się plecami o ścianę.
              Uniósł głowę do góry, by wpatrywać się ślepo w sufit, który swoją drogą był okropny.
              Zatkało mnie.

              Czemu to ja zostałam tutaj zaciągnięta? Nie jestem jakaś silna!
              Łącz fakty, Leila.
             Jen również tutaj zabrano. To jest pewne! Tylko, co ona robiła na wolności? Jak wyszła?
             A co, jeżeli Ashtonowi stała się krzywda?

           
               Jęknęłam, ponieważ moje myśli zaczęły mnie przerażać.
               - Dobra... Ale po co my temu całemu szefowi? - Dopytywałam się, chociaż wiedziałam, że nie zna odpowiedzi. Wzruszył ramionami. - Jak długo tu siedzisz?
               - Jakoś tydzień, może półtora - Opuścił głowę, a następnie spojrzał w moją stronę.
               - Jak wytrzymałeś tyle bez jedzenia? - Znowuż zadałam pytanie.
               - Oh, oni tu karmią. Przynoszą na talerzu jakieś warzywa, albo owoce i butelkę wody raz dziennie - wytłumaczył. - Tak poza tym jestem Calum - wyciągnął w moim kierunku rękę.
               - Leila - powiedziałam, po czym sama wychyliłam się, by uścisnąć jego dłoń.
               Spojrzałam na jego kończynę, ściskając ją. Zauważyłam blizny na nadgarstkach oraz świeże zadrapania.
               Nie może być... A jednak? Głupio się zapytać...
               Chłopak zmienił pozycję i siedział teraz po turecku i garbił się. Swoje barki okrył starym kocem, który leżał obok. Na przykryciu nie było szkockiej kraty, tak jak na moim, tylko różne, kolorowe misie. Słodko to wyglądało, naprawdę.
                Nie mogłam przestać śledzić wzrokiem jego nadgarstków, gdzie znajdowały się setki blizn. Chyba zauważył, ponieważ naciągną rękawy swojej szarej bluzy.
                Nagle poczułam, jak zaczyna się robić chłodno. Żarówka zaczęła migać, jakby przewody elektryczne miały jakąś wadę.
                - Pora karmienia - Oboje z Cal'em skierowaliśmy głowy w stronę jednego z rogów pomieszczenia.
                Stał tam ten sam chłopak, który siedział z Jennifer w Burger Kingu. Jego głowa, to był jeden, wielki artystyczny nieład, który ktoś próbował zasłonić kapeluszem mieniącym się kolorami czerni i zieleni. Nie zwróciłam już uwagi na inne ubrania, ponieważ skupiłam się na jego oczach. Cóż... Były na pewno wyjątkowe, a przynajmniej na chwilę obecną. Nie miał on tęczówek. Cała gałka oczna po prostu była czarna. Najzwyczajniej wypełniał ją mrok i tyle.
                Postać, która się pojawiła, miała w ręce tacę, na której znajdowały się dwa talerze i dwie butelki wody. Demon (tak mi się wydaje) postawił tacę na stoliku, po czym zabrał pustą butelkę znajdującą się obok łóżka mojego współlokatora, by następnie znowuż zniknąć.
                - Jedzenie! - Calum zerwał się z łóżka, by być bliżej posiłku. Usiadł na ziemi tak, by mieć cały posiłek przed sobą. Spojrzał na mnie. - Jesz ze mną?
               - Ta, jasne - Niechętnie zsunęłam się z mojego posłania. Siedziałam na przeciwko Caluma. Chłopak zabrał się już dawno za jedzenie, podczas gdy ja się tylko na nie gapiłam.
               - Nie jesz? - Zapytał z buzią całą wypełnioną bananem. Wcisnął go tam chyba na raz. - Nie jadłaś od dwóch dni!
               - Jak to? - Zdziwiłam się. Przecież jeszcze chwilę temu byłam w łazience Ashtona.
               - Spałaś przez dwa dni i nie czujesz głodu? - Skrzywił się, po czym złapał za jabłko i ugryzł je, zasysając sok.
               - Nie bardzo. Być może bym coś zjadła, ale po tym co tutaj usłyszałam... Odechciało mi się wszystkiego - skłamałam. Tak naprawdę nie czułam nic, więc zaczęłam się zastanawiać, czy Michael dający mi to, czego tak bardzo chciałam, nie był jakimś pięknym snem. Z resztą... Całe moje życie wyglądało jak jakiś pierdolony sen. Nie koniecznie jak piękny, tylko raczej był to koszmar.
               - Mimo to, powinnaś zjeść. Cokolwiek - powiedział. Jego głos był taki delikatny i kruchy. Czemu taki delikatny chłopak został tutaj zaciągnięty?
               Spojrzałam na swój talerz. Leżały tam dwa banany, jabłko i garść jagód. Westchnęłam, a następnie wzięłam kilka jagód. Powoli przeżuwałam, by następnie połknąć. Ten jeden moment rozwiał moje wszelkie wątpliwości, ponieważ uświadomiło mi to, że nadal mam przewód pokarmowy.
               - Chcesz większość mojego jedzenia? - Zapytałam. - Zadowolę się samymi jagodami.
              Skiną głową, po czym zgarnął owoce z mojego talerza na swój.
              Obserwowałam jak chłopak rozkoszuje się posiłkiem.
   
***
          
              Minęło już kilka tygodni odkąd zostałam umieszczona w tej dziurze. To co przechodziliśmy, naprawdę było straszne, a już szczególnie dla takiego żarłoka jak Calum. Było mi szkoda bruneta.
              Z czasem między nami pojawiła się więź, którą chyba mogę nazwać przyjaźnią. Opowiedziałam Cal'owi mniej więcej, co się ze mną działo. Pominęłam fakt, iż jeszcze jakiś czas temu nie posiadałam żołądka, ani innych, potrzebnych do trawienia, wnętrzności. On zaś opowiedział mi co nieco o swoim życiu, które z resztą nie było jakieś ekscytujące.
              Jego rodzina ciągle naciskała na niego i chciała, by był kimś, kim nie był. W szkole ciągle ktoś się z niego naśmiewał. Wszyscy nazywali go chińczykiem, chociaż jego ojczystym krajem była Australia. Przeprowadził się z rodzicami do Anglii, gdy miał czternaście lat i oczywiście pierwsze co, to dzieciaki zauważyły jego akcent, który również został wyśmiany. Cal był młodszy od Irwina. Miał zaledwie siedemnaście lat, podczas gdy Ashton ponad dwadzieścia.

               - Ten świat kompletnie oszalał - powiedział. - Jeszcze chwilę temu byłem zwykłym chłopakiem, z problemami. Sądziłem, że nie może być gorzej, a tu proszę... MOŻE! Nawet nie przeżyłem pierwszego pocałunku, a tu co? Umrę w męczarniach!
               - Może jeszcze z tego wyjdziemy, Cal - odezwałam się, by dodać kilka słów otuchy.
               - Nie wierzę w to, Leila. Po prostu nie wierzę. Zginiemy tutaj - mówił, wymachując rękoma. - Z czym ci się kojarzą demony? - W oczach miał łzy. - Mi tylko i wyłącznie z piekłem, a piekło z bólem. Leila, ja naprawdę nie tak sobie wyobrażałem swój koniec - Kilka kropli spłynęło po jego twarzy.
               Przesiadłam się na jego łóżko, po czym objęłam go ramieniem. Nie docierało do mnie to, że zaraz miałabym zginąć. Po prostu czułam, że tak nie będzie, a jak do tej pory moja intuicja mnie nie zawiodła. Niestety nie mogłam za wiele zrobić. Pozostawało mi tylko czekać na spotkanie z tym całym szefem. A potem? Nie miałam pojęcia. Po prostu musiałam płynąć z czasem.
                - Hej, Cal - szepnęłam, a on uniósł wzrok. Jego głowa opierała się o moje ramie, więc jego czekoladowe oczy były bardzo blisko moich. - Mówiłeś, że lubisz śpiewać. Może pośpiewamy?
                  Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Bardzo miły widok, szczególnie, jeżeli przed chwilą widziało się go smutnego.
                  - Dobrze - powiedział cicho. - Znasz może McFly?
                  Ashton często śpiewał piosenki McFly. Tekst jednej z nich zapadł mi w pamięć, więc bez zastanowienia zaczęłam śpiewać.
                 - Yesterday you asked me something I thought you knew - Słowa piosenki "All About You" niemalże same wyszły mi z ust.
                 - So I told you with a smile It's all about you - Nie czekałam długo na to, aż Calum dośpiewa kolejne dwa wersy.
                Jego głos był taki delikatny i kruchy, a do tego drżał. Serce mi pękało, na samą myśl o tym, że temu biednemu dzieciakowi może się coś stać. Chciałam się nim opiekować. Postanowiłam, że zrobię wszystko, by nic mu się nie stało. Czułam chęć obrony, chociaż nie wiedziałam przed czym.
                 Hood, bo tak Calum miał na nazwisko, co kilka dni rozpaczał. Bardzo się bał i nie krył się z tym. Ja zaś nie bardzo, czego on nie mógł pojąć.
                 Przytulałam go tak, aż zasnął z głową na moim ramieniu, na śpiąco nucąc w dalszym ciągu piosenkę. Delikatnie ułożyłam go na poduszce, po czym otuliłam kocem. Przeniosłam się na swoje łóżko, z którego z łatwością sięgałam do przełącznika światła. Zgasiłam je, by następnie ułożyć się wygodnie.
                - Będę cię chronić, Calum - szepnęłam. Wiedziałam, że tego nie słyszał, ponieważ już dawno spał, ale czułam, że muszę to powiedzieć.
                Westchnęłam cicho. Teraz moją głowę nie zaprzątał już kruchy Hood, lecz Ashton Irwin, o którego niemiłosiernie się bałam.
                 Co, jeżeli on też został porwany i tak naprawdę też jest z kimś zamknięty w pomieszczeniu? Przechodziły mnie ciarki.
                 A co, jeśli on się cieszył, że już ma mnie z głowy?
                 Nie, Leila. Nie myśl tak.
                 Niestety... Ten pomysł przywlekł za sobą nowe, gorsze.
                 Co jeżeli Ashton współpracuje z tym szefem demonów?
                 Ten kochany Ashton Irwin miałby współpracować z takim czymś? Nie pasowało mi to ani trochę.
                  Po dłuższej walce ze samą sobą, zasnęłam.

                  Stoję między jakimiś budynkami. Raczej jest to Londyn, ale nie jestem pewna.
                 Widzę przed sobą tylko dobrze znajomą mi postać, która często bywała w moich snach. Nigdy nie widziałam jego twarzy. Jak zwykle kaptur jest tak nisko, że widzę tylko usta.
                  - Zniknęłaś - po raz pierwszy usłyszałam jego głos. Chrypki, męski głos. - Nie wiem, gdzie jesteś, ale znajdę tego, który jest za to odpowiedzialny i zabiję.
                  Chciałam mu powiedzieć, ale coś mnie hamowało. Pokręcił głową, po czym odwrócił się i odszedł. Chciałam za nim biec. Bardzo chciałam, ale moje nogi były takie nieposłuszne. Czułam się trochę, jakbym ugrzęzła. I co? Miałam stać tak w miejscu cały czas.
                  Nagle widzę Ashtona, który idzie i namiętnie się rozgląda? Chcę krzyknąć do niego, ale coś odbiera mi głos. A potem on sobie odchodzi. W dalszym ciągu czegoś szuka, a ja nie mogę mu pomóc.
                 Nadal stoję tam, gdzie stałam. Tym razem spoglądam na spacerującego Caluma. Coś jest nie tak. On nadal jest smutny, chociaż jest wolny. Po jego rękach spływa czerwona ciecz. O nie, nie, nie. Tylko nie to, błagam.

___________________________________________
Oki doki, soł mamy 7 lipca i 7 rozdział. Jeżeli jesteś w 5SOSFam, bądź masz twittera, to wiesz, że dzisiaj urodziny ma nie kto inny, jak Ashton Irwin! A wiecie, kto jeszcze ma dzisiaj urodziny? Mój kochany aniołek(oraz prywatny Ashton Irwin w damskiej wersji), więc złóżcie życzenia też Mani(tt: @stupid_satan), której z resztą chciałabym zadedykować rozdział!
Wracając do bloga... Wattpad wygrywa z Blogspotem! Zacięcie obserwuję, gdzie mam więcej czytelników i zdecydowanie jest to wattpad. Podczas, gdy na blogspocie pod ostatnim rozdziałem było zaledwie 5 komentarz, na wattpadzie było 14, więc wow! I tak dziękuję wszystkim, bo to bardzo mnie motywuje i zachęca do dalszej pracy. Ciągle myślę nad tym, co mogę jeszcze napisać, by było lepiej. Póki co wam to się podoba, co mnie bardzo cieszy.
Poznaliśmy już Caluma, więc jak tam wasze emocje? Spodziewaliście się czegoś takiego? Jak myślicie, co się z nimi stanie?
Tak tylko przypominam, że to opowiadanie ma twittera, gdzie są różne spojlery oraz informacje dotyczące rozdziału [twitter.com/PsychopathicFF]oraz, że możecie tweetować z hashtagiem #PsychopathicFF :)
Polecajcie, podsyłajcie linki... cokolwiek! Nie pytajcie mi się o to,l ponieważ ja jestem jak najbardziej na tak!
Jeżeli macie do mnie jakieś pytania, to posiadam aska [ask.fm/fraillou].
Kocham was tak bardzo, bardzo, bardzo i czekam na komentarze :)x


9 komentarzy :

  1. skoro mówisz, że masz mało komentarzy na blogspocie to dzisiaj tutaj skomentuję :)
    jako, że jestem fanką supernatural to uwielbiam demony (z tego co wystalkowałam Ty też :3). ciekawi mnie kiedy nasi bohaterowie się spotkają, co z tym wspólnego ma ashton i w ogóle o co tu chodzi.
    czekam na ósemkę, mam nadzieję, że ona chociaż odrobinę mi cokolwiek wyjaśni :3
    ps. mój komentarz jak zawsze bez ładu, składu i czegokolwiek, ale ja tak mam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne *-* Po prostu genialnie *-* Uwielbiam czytac twojego bloga. Nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu świetne! Uwielbiam ten ff... Jest całkiem inny od wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, wspaniały i cudowny rozdział !!
    Jestem starsznie ciekawa co dalej będzie z Calum'em i Leilą :)
    Ashton wszystkiegi najlepszego !♥

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurwa a może ash jest jakimś aniołem który ma chronić leile.... hm ale luke ja można powiedzieć ukrył żeby inni jej nie znalezi Cholera strasznie się boje co się stanie z calumem co jak go zabija albo przemienia w demona i ten sen brrr aż mnie ciarki Przeszły ;_;
    @1DNiallerek

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez przypadek trafiłam na twojego bloga i muszę przyznać, że jest genialny! Pierwszy raz spotykam się z ff o takiej tematyce. Fakt, nie mogłam zasnąć przez pewien czas, po tym jak przeczytałam pierwsze rozdziały (tak, tak. Bałam się. Jestem strasznym boi dudkiem), ale i tak to kocham! ;)
    Podoba mi się twój styl pisania, potrafisz zaciekawić czytelnika (powiedzmy sobie szczerze, to się rzadko zdarza). Z każdym rozdziałem, zdaniem, słowem, chcę więcej. Szczerze mówiąc - jeszcze nigdy nie miałam tak z żadnym ff ;)
    Co do rozdziału: wielkie wow! Ciekawi mnie co zrobi Ashton, kiedy dowie się, że Leila zniknęła. Będzie jej szukał? Albo i nie. Obstawiam tą drugą opcję :D Calum... Biedny Calum. Naprawdę mi się go szkoda zrobiło... Cóż, em... Nie wiem co mam jeszcze napisać, brak mi słów ;) Czekam na niedzielę na rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Przerażające miejsca >>>
    Matko xd tak bardzo bezpośredniość Caluma.
    "Obserwowałam jak chłopak rozkoszuje się posiłkiem." DLACZEGO TAK BARDZO SIĘ ŚMIEJĘ? XD
    Nie żeby coś, ale trochę zachowuje się jak kobieta z okresem xd jest zbyt... emocjonalny.
    "namiętnie się rozgląda" Proszę... skończ XD
    Ogólnie owe sny są ajfndksmk >>>

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak bardzo mi szkoda Caluma :(
    Na początku myślałam że Luke jest szefem..
    ale ten sen tak.. hm.. był dziwny zdecydowanie, ale..
    nie wiem zbyt dużo myśli mam w głowie.
    trochę wydaje mi się jakby Hemming chciał ją chronić, że ona była z nim blisko a ci ludzie u których teraz jest byli przeciwko Luke'owi?
    Ale mój mózg dalej mówi że to on jest szefem
    i mam taki mętlik w głowie
    mój komentarz jest pewnie prawie nie do zrozumienia...
    w każdym bądź razie lubię to że nic nie mogę tu przewidzieć
    świetny rozdział :)
    kocham x
    @69_Nouis

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawi mnie skąd o tym wszystkim wie Cal, ale to jest raczej mało ważne. Wcześniej też się właśnie zastanawiałam czy czasem Irwin nie współpracuje z Lukiem, ale nie wiem... totalny mętlik w głowie. Szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie myślałam tyle nad żadnym fanfiction, ciągle mnie czymś zaskakujesz, z czego się bardzo cieszę. Ogólnie pokochałam to jak piszesz i nie wiem jak przeżyje to jak będziesz chciała to skończyć :( Jednak wydaję mi się i mam nadzieję, że mam rację, że to dopiero początek czegoś wspaniałego. Lecę czytać dalej, bo zżera mnie ciekawość. xx
    Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń