sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 8

          Obudziłam się cała roztrzęsiona. Światło w pokoju już się paliło. Podniosłam się na łokciach i zobaczyłam, że Calum siedzi i dotyka swoich blizn na rękach.
           - Dzień dobry śpiąca królewno - powiedział, nawet na mnie nie spoglądając.
           Hood kiedyś opowiadał mi o swoich osobistych problemach, ale nigdy nie powiedział dokładnie za co jest każda blizna. Bo przecież każda ma jakieś znaczenie, prawda?
            - Od dawna nie śpisz? - Zapytałam, starając się zignorować wykonywaną przez niego czynność.
            - Myślę że dłuższą chwilę - oznajmił, po czym raczył na mnie spojrzeć, przy okazji opuszczając rękawy swojej bluzy.
            Tak właśnie odmierzaliśmy czas. Krótka chwila, chwila, długa chwila. Nie mieliśmy zegarka ani okien. Zazwyczaj zasypialiśmy i budziliśmy się w tym samym momencie, więc dni, to te momenty, gdy nie spaliśmy. Dość dziwny sposób, ale jakoś musieliśmy liczyć ile siedzimy w tej norze. Człowiek ma potrzebę wiedzieć i tyle. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wszystko mogło odbywać się błędnie, ale nie obchodziło to nas.
             Usłyszałam burczenie, ale to nie był mój żołądek. Calum złapał się za brzuch. Biedaczek... Tak dużo jedzenia potrzebował, a tak mało dostawał.
             - Um, Leila - zaczął. Teraz wpatrywałam się w jego czekoladowe tęczówki. - Dziękuję ci za wczoraj - powiedział.
             - Nie ma za co - Obdarzyłam go ciepłym uśmiechem.
             W pokoju zapadła cisza. Jak zwykle, gdy żadne z nas nie miało nic do powiedzenia. W końcu jedyne co nam pozostawało, to siedzenie i czekanie. Nie potrafię nawet opisać, jak bardzo mnie to denerwowało.
             Westchnęłam głośno, po czym usiadłam tak, by opierać się plecami o ścianę. Odchyliłam głowę do tyłu. Wpatrywałam się teraz w wyszarzałe kasetony.
             Przypomniałam sobie, jak raz Ashton zalał łazienkę, w wyniku czego na suficie w kuchni była wielka plama. Przeklinał wtedy pod nosem jak nigdy. Potem oczywiście sufit był do malowania, na co Irwin nie miał funduszy, więc określone miejsce na suficie z czasem było wyszarzałe. Brudne kasetony przypominały mi o tej sytuacji za każdym razem.
              Uśmiechnęłam się na myśl o wspomnieniu. Bardzo za nim tęskniłam i zastanawiałam się, czy jeszcze kiedyś go zobaczę. Coraz częściej przyłapywałam się na myśleniu o Ashonie, ale co ja mogłam poradzić, skoro to była jedyna bliska mi osoba, oprócz Caluma?
              - Jak myślisz - zaczęłam. - Będziemy kiedyś normalnie żyć?
              Hood nie odzywał się przez chwilę. Przełkną głośno ślinę, po czym otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale jedyne co się z nich wydostało, to cichy jęk. Nadal milczał, jakby nigdy nie zastanawiał się nad tym. Ja ten temat przerabiałam w myślach setki razy.
              - Nie sądzę - odezwał się wreszcie. - Nie wiem, czy po takich przejściach można normalnie żyć. Boję się, że może być już tylko gorzej.
              Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Cóż... Porwanie i przetrzymywanie, to w gruncie rzeczy trauma. Ale co miał na myśli, mówiąc, że może być tylko gorzej? Przeszły mnie ciarki na myśl o tym, że moglibyśmy zobaczyć jakieś zwłoki, bądź sami moglibyśmy stać się trupami.
              Przypomniała mi się jedna, bardzo istotna sprawa. Otóż mam na myśli to, że zwłoki siostry Jennifer były zmasakrowane, a ona... Ona była kimś więcej?
              Denerwowało mnie takie zaprzątanie sobie myśli, więc wróciłam myślami do Irwina.
              - Tęsknię za nim - szepnęłam.
              - Za kim? - Zapytał Calum.
              Pomimo tego, że wiele razy myślałam o Ash'u, to nigdy o nie mówiłam, oprócz małego wspomnienia, że to on mnie przygarnął.
              - Za Ashtonem - Spojrzałam na niego. Zmarszczył brwi. Zapewne próbował sobie przypomnieć o kim mówię, ale na marne. - Ashton to ten chłopak, który mnie przygarnął - dopowiedziałam.
             - Aha - powiedział przeciągając ostatnią literę.
             Chciałam już zacząć mu tłumaczyć, ale dostrzegłam typowe objawy pojawienia się demona. Nie myliłam się, ponieważ chłopak, który zazwyczaj nam przynosił jedzenie, pojawił się w kącie. W rękach nie miał nic. To dziwne, bo zawsze była tam taca.
            Ten chłopak wyglądał na normalnego nastolatka. Czarne poczochrane włosy, smukła twarz, zadarty nos. Dobrze zbudowany. Odziany w biały T-shirt ze zdjęciem z widokiem na Los Angeles oraz granatowe spodnie, na stopach czarne trampki a na czubku głowy cały czas ten sam kapelusz. Jedyne, co go różniło od nastolatków, to oczy, które, jak już wspominałam, były całe czarne.
            Demon odchrząknął, chcąc zwrócić również uwagę Caluma. Gdy ten raczył spojrzeć, nieprzyjaciel przemówił.
            - Ty - wskazał na mnie palcem. - Masz numer dziewięćdziesiąt osiem. Ty - swoją ręką wycelował w Hood'a - Dziewięćdziesiąt dziewięć. Widzimy się za kilka godzin. Szef będzie oceniać, czy przyjmie was do swojej armii.
            - Że co proszę? - Cal wypalił bez zastanowienia. Zerwał się z łóżka, po czym podszedł do demona. - Mamy jakieś pieprzone numerki? Jesteśmy ludźmi, nie jakimiś rzeczami, które można wyrzucić, jeżeli coś z nimi nie tak! - Podniósł ton i wymachiwał rękoma.
            - To i tak nie ma znaczenia. Jesteś tylko człowiekiem, więc uspokój się dziewięćdziesiąt dziewięć i posadź swoje szanowne cztery litery na łóżku - Obcy przemawiał jak maszyna. Zero uczuć, co można było wyczuć w jego głosie.
            Calum nie wytrzymał presji. Zamachnął się, by uderzyć, jednakże tamten złapał Hood'a za nadgarstek, po czym mocno ścisnął. Usłyszałam tylko głośne chrupnięcie. Swój wzrok przeniosłam na twarz nastolatka. Jego usta były otworzone, a w jogo oczach widziałam ból. Czy to możliwe, że zgniótł mu nadgarstek?
             - Mówiłem? Uspokój się - powiedział zimnym głosem chłopak w kapeluszu.
            Calum wydał z siebie tylko cichy jęk, łapiąc za bolące miejsce. Spojrzał ponownie na TO COŚ, co go skrzywdziło, lecz zniknął.
            Natychmiast złapałam za koc i oderwałam kawałek, po czym wstałam i podbiegłam do Hood'a. Zaczęłam owijać jego nadgarstek tak, by usztywnić go chociaż w minimalnym stopniu. Kątem oka zauważyłam, że Calum płacze. Pomyślicie, że to mało męskie, ale kurde... Kto by nie płakał, gdyby mu ktoś zmiażdżył nadgarstek.
             - Wiesz Cal... Myślę, że walka z nimi, to nie najlepszy pomysł - szepnęłam.
             - Lei - Odezwał się. Jego głos był roztrzęsiony. Bał się, wiem to. - Musimy walczyć! - poniósł ton, by za chwilę dodać spokojniej - Za wszelką cenę. Nie wiemy, co nas czeka. Nie wiemy, czemu jesteśmy jakimiś pieprzonymi numerkami. Nie wiemy nic. Chcę wyjaśnień... Ja chcę po prostu żeby ten cały koszmar się skończył, okej?
             To, co powiedział, nie do końca miało sens, ale zrozumiałam mimo wszystko.
             - Nie martw się - Wymusiłam uśmiech, mocną wiążąc kawałek materiału. Położyłam rękę na jego plecach, po czym powoli podeszliśmy do jego łóżka. - Przejdziemy przez to.
             Coś we mnie mówiło, że to wszystko się zaraz skończy.



***
Ashton's POV

             Leżałem na kanapie, całkowicie osłabiony. Odkąd zniknęła Leila nie wychodziłem z domu, rzadko się myłem, a jeszcze rzadziej jadłem. Jedyne co, to często piłem, ponieważ chciałem utrzymać się przy życiu. Miałem nadzieję, że ona wróci. To dziwne, że zadzwoniłem nawet na policję, chociaż wiedziałem, że i tak nic nie pomogą.
            Wiedziałem też, że za porwaniem nie mógł stać ON. Mówił przecież, że teraz da jej spokój. Nie mógł jej zabrać, prawda? Poza tym, zostawiłby po sobie ślad. Zawsze zostawia. Gorzej, jak się dowie, że ona zniknęła, a on nie będzie za tym stał. Wtedy zginę z pewnością. Umrę w męczarniach! Na samą myśl o konsekwencjach miałem ochotę płakać. Wiedziałem, do czego Luke był zdolny. W końcu nasłuchałem się o tym wystarczająco.
             Zastanawiałem się, czy zabrał Leilę tak samo, jak zabrał mi Jennifer. Okej, może nie miałem z nią kontaktu odkąd opuściła dom dziecka, ale chciałem, żeby była sobą i powiedziałem mu to, a on to wykorzystał. Zabrał ją i wiem, że knuje jakiś plan. Ale po co mu Leila? Przecież mówił, że nie może jej tam być już nigdy. Przecież mówił, że jej wspomnienia nie mogą wrócić. Miałem się nią zająć, sprawić by była normalna. Miała być moja. Miałem kogoś mieć, a tymczasem zostałem sam. Całkiem sam. Nawet kot, który niegdyś mnie odwiedzał, już nie przychodził.
             Samotność doskwierała mi ponownie. Nienawidziłem jej najbardziej na świecie. Właściwie, to czemu tego nie potrafiłem zmienić? Nie potrafiłem się odezwać do nikogo na mieście, dopóki on nie odezwał się do mnie. Najgorsze jest to, że to w męskiej naturze leży zgadanie do dziewczyny i dlatego byłem spalony już na samym starcie. Wiele razy przecież widziałem, jak jakaś naprawdę ładna dziewczyna wpatruje się we mnie, ale byłem zbyt nieśmiały, by podejść i zagadać. Nawet nie wiedziałem co miałbym powiedzieć.
             Nawet nie potrafię opisać, jakim szczęśliwym trafem wydała mi się opieka nad Leilą. Przecież, gdyby nie to, najprawdopodobniej byłbym teraz martwy.
             W pamięci odtworzyłem tamtejszy dzień.

             London Bridge... Ah, to wydało mi się idealne. Nikt nie miał prawa mnie ratować, ponieważ zapłaciłby sporą karę. Głupie prawo, które zakazuje wchodzenia do Tamizy, miało mnie już nie dotyczyć, bo miałem być martwy. Godzina piąta rano. Miasto powoli się budzi, a ja stoję za barierką. Kilka samochodów mnie mija, jakby nigdy nic. Co z tego, że ktoś właśnie próbuje popełnić samobójstwo? Zakładam, że zabiegani Londyńczycy nawet nie zwracają na to uwagi. 
          - To ten moment, Ashton - powiedziałem do siebie.
          Nie przyszedłem tutaj po to, żeby stchórzyć. Przymknąłem oczy, po czym rozluźniłem uścisk dłoni i pozwoliłem mojemu ciału lecieć w dół. Poczułem nagle, jak ból przeszywa moje ciało. Uderzyłem w taflę wody, nie mogło być inaczej. A tak swoją drogą, to nadal się pod nią znajdowałem. Nie miotałem kończynami, ponieważ zależało mi, by być pod wodą jak najdłużej, aż zabraknie tlenu i jeszcze trochę. Cały czas powtarzałem sobie w myślach "Ani drgnij". Gdy zaczęło brakować powoli powietrza, czułem się jakby trochę brakowało też powoli mojej duszy. Odchodziłem, wiedziałem to.
           Niestety ktoś postanowił pokrzyżować moje plany, a co za tym idzie, poczułem szarpnięcie, a chwilę potem moja głowa znalazła się nad taflą wody i do moich płuc naleciało świeże powietrze. Ktoś mnie trzymał. Dokładniej obejmował w pasie i płynął do brzegu.
           Na początku nie obyło się bez długiego i głośnego kaszlu oraz plucia wodą. Położył mnie na chodniku, a sam wstał. Moja klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół bardzo szybko. Serce waliło jak szalone. Dopiero uświadomiłem sobie, co właściwie się stało.
          - No i po co żeś to zrobił? - Wyszeptałem. Tylko na tyle mnie było stać, ponieważ mój organizm był osłabiony po niedoszłym samobójstwie.
          Spoglądałem na niego ledwo otwartymi oczami, czekając aż śmie mi odpowiedzieć. On jednak tylko gniewnie spojrzał w moją stronę.
          - Bo to byłby błąd - odezwał się po dłuższym czasie, próbując wycisnąć wodę, którą przesiąkła jego bluzka. Ja tego nie robiłem, ponieważ leżałem plackiem na chodniku. Nie miałem na nic siły.
          - Błąd? Facet, ty mnie w ogóle nie znasz i mówisz mi, że to byłby błąd? I tak spróbuję to zrobić ponownie! - Prawie krzyczałem. Czemu prawie? Mój organizm po takim przejściu był dość osłabiony, więc i moc mojego krzyku znajdowała się na najniższym poziomie.
          - Teraz nie mogę ci powiedzieć, ponieważ zaraz przyjedzie karetka - oznajmił.
         Zaraz... CO?! On już zadzwonił po karetkę?! Ugh, błagam dajcie mi umrzeć. O co w ogóle mu chodzi? Jaki on ma w tym interes? 
          - Co z karą za wejście do Tamizy? - Zapytałem. Nie obchodziło mnie to, że mogłem jakoś zniszczyć swoje zdrowie, tylko zaczęła mnie martwić interwencja ze strony władz.
          - Ja się wszystkim zajmę - oświadczył. - Przyjdę do ciebie w odwiedziny, ponieważ mam pewną sprawę.

           I tak to się zaczęło. To był ten jeden dzień, kiedy największy postrach Anglii uratował mi życie, ponieważ miał w tym interes.
           Patrząc z perspektywy czasu, to myślę, że chciałbym się obudzić z amnezją i zapomnieć o tych wszystkich rzeczach. Po prostu być kimś nowym i nie pamiętać o L... O wszystkim, co mnie w życiu spotkało.

____________________________
A więc... MAMY 8 ROZDZIAŁ! Wow, wow i wow. Dziękuję wam za te wszystkie komentarze, ponieważ one dla mnie naprawdę dużo znaczą. Zauważyłam też, że coraz więcej osób zaczyna to czytać, więc jestem pod wrażeniem, ponieważ moim zdaniem to opowiadanie nie jest jakieś cudowne, tylko raczej przeciętne. Pomysł dość ciekawy, ale sama realizacja nie bardzo mi się podoba. No cóż... Tak czy siak mam zamiar się starać by było lepiej :)
Muszę się wam pochwalić, że mam też pomysł na kolejne opowiadanie tego typu! Więc jeżeli byście czytali, to piszcie w komentarzach z kim byście chcieli, by było. Uprzedzam, że do wyboru macie chłopaków z 5SOS i 1D :D
+ Chciałam powiedzieć, że startuję z wolnym opowiadaniem, które będzie prawdopodobnie przewidywalne, rozdziały krótkie, ale wiecie... Czasami muszę po prostu napisać coś innego niż Psychopathic. Ja po prostu zwariowałabym pisząc jedno :P [Game Player - Niall Horan Fanfiction - KLIK]
Wracając do rozdziału... Jak widzicie, pojawiła się perspektywa Ashtona. To była dość spontaniczna decyzja, ponieważ nie chciałam tutaj połowicznie opisywać fabuły, która będzie miała miejsce w następnym rozdziale. Dałam wam taką jakby... małą zapowiedź? Tak, to chyba dobre określenie. Tak więc tkwimy już centrum fabuły!
Czekam na wasze komentarze, ponieważ zaczyna się dziać, he :D
A na sam koniec przypominam, że możecie tweetować z hashtagiem #PsychopathicFF , obserwować konto opowiadania na twitterze @psychopathicFF oraz jeżeli macie jakieś pytania do mnie, to ask: ask.fm/fraillou
Kocham was :)x

10 komentarzy :

  1. Coraz ciekawiej się robi. I że Luke go uratował? No nie spodziewałam się tego haha :D Znowu całą noc będę to wszystko rozkminiać, a potem i tak będzie inaczej haha. :D Rozdział jak zwykle boski aczkolwiek trochę krótki. ;c
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak dużo pytań tak mało odpowiedzi ;_;
    Do następnego! x
    @1Dniallerek
    Juz trzeci raz próbuje dodać komentarz jak ten się nie powiedzie to się wkurze -..-

    OdpowiedzUsuń
  3. Luke ratuje życie?.... Hmmmm tego bym sie nie spodziewała :D
    Tyle pytań a tak mało odpowiedzie :c Trzeba cierpliwie czekać! <3
    Nowy ff? <3
    Świetnie czekam :* !

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny!
    Luke go uratował? To był pełen szok jak dla mnie...
    Czekam na kolejny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział! Luke ratujący życie? Nie pomyślałabym o,o
    Aczkolwiek, niezłe. Podoba mi się perspektywa Ashtona.
    Kurde, tyle pytań a tak mało odpowiedzi :c
    Nowy fanfik? Oczywiście, że z 5SOS <3! Tak mało ich :c
    Weny życzę i czekam na następny :c x

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG! Znalazłam to opowiadanie wczoraj na wattpadzie. Przeczytałam je całe z przyjaciółką dzisiaj o 3 a.m. i strasznie nam się spodobało.
    Czekam na next ♥
    @justlove1D_69

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże xd śmieję się jak opętana. Może nie powinnam, ale te numerki i "cztery litery" i... hahah xd
    Ash zachował się... jak pijak, od którego odeszła żona xD (chociaż nie wiem, czy pił samą wodę xd)
    Jeju *O* ta końcówka...
    Ogólnie nie lubię kiedy ktoś tak fajny jak Ash, robi coś tak niefajnego jak próba samobójstwa.
    Ale "postrach Anglii" >>>>
    Takie mry mry wszystko i wgl *O*
    słów mi zabrakło.
    Wprowadzłaś mnie w stan fangirlingu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo tego ze troche mnie przeraza to ff to mega mnie wciagnelo i przeczytalam wszystkie czesci na raz! Obiecalam ze skomentuje wiec komentuje :) Na tt @niallfoodx3

    OdpowiedzUsuń
  9. I wish that i could wake up with amnesia
    forget about the stupid little things lalalal nic
    Luke uratował Ashtona?
    Czyli tak jakby to przez a może jednak dzięki pingwinkowi Leila wiedziała o wypadku? Tak mi się wydaje
    Boje się bo 1 pytanie nie daje mi spokoju: jeśli ten ktoś kto ich porwał -kimkolwiek on jest- nie bierze ludzi do tej całej armii to zabija ich czy wypuszcza?...
    Zżera mnie ciekawość oczywiście
    cudny rozdział, mam nadzieję że Calcumś przeżyje i będą mieć kontakt z Lei!
    kocham x
    @69_Nouis

    OdpowiedzUsuń
  10. Luke uratował Ashton'a? Luke URATOWAŁ komuś ŻYCIE? Ashton miał się nią opiekować? Ciekawe dlaczego, mam tyle pytań... Co oni chcą zrobić Lei i Calum'owi?! Umieram z ciekawości *__*
    Lecę czytać daleej, kocham to xx <3

    OdpowiedzUsuń