wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 12

 Do osób nie czytających notek pod rozdziałem: Jeżeli jesteście ciekawi, to znajdzie się tam pewna ciekawostka dotycząca rozdziału.

Ważna uwaga: Pojawia się kolejna scena brutalnego morderstwa.

Luke's POV

"Ściany się burzą, szyby pękają naraz
Lecę w dół przez błędy wszystkich lat
Widzę wyraźnie pełne rozczarowań twarze
A w oczach ból i gniew uśpionych zdarzeń

Kłamałem więcej niż kiedykolwiek chciałbym przyznać
A w moich żyłach płynęła krew zimniejsza niż stal"
~ Dawid Podsiadło - Nieznajomy [KLIK]


          I ruszyła by naprawić to, co zniszczyłem. A ja co? Obiecałem znowu coś, czego nie dotrzymam. Darzyłem Leilanę dziwnym uczuciem. Gdy była obok mnie, mogłem przenosić góry, zmieniać cały świat na lepsze, ale gdy tylko odchodziła, budził się we mnie potwór. Teraz miałem się zająć całą armią. No i faktycznie zająłem się. Uwięziłem wszystkich oprócz Nicka i Jennifer, po czym podpaliłem. Czemu? Otóż nie miałem innego pomysłu. Trzeba było ich sprzątnąć, a to było dla mnie najwygodniejsze. Tymczasem musiałem się zająć jeszcze dwójką moich pomocników.
          Stałem w małym pomieszczeniu, które w dalszym ciągu znajdowało się pod ziemią. Przede mną stał Nick Mellark i Jennifer Trump. Prawdopodobnie gdyby byli ludźmi, to widziałbym teraz strach w ich oczach. Na miejscu Nicka aż tak bym się nie martwił, ale Jenny powinna uciekać jak najdalej, chociaż  i tak prędzej czy później bym ją znalazł. Naruszyła mój plan, wszystko miało ręce i nogi, a teraz to straciło sens. Co z tego, że kłamałem? Robiłem to w ważnym interesie, a co ważniejsze, robiłem to dobrze. Gdzieś na świecie nadal błąkała się osoba, której nienawidzę tak bardzo, że nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić.
           - Jennifer - Powiedziałem głośno i stanowczo, przyjmując pozycję wściekłej osoby. Mam na myśli skrzyżowane ręce, uniesiona wysoko głowa i wbijanie naszego wzroku w ciało osoby, która nas zdenerwowała, jakbyśmy chcieli ją przebić na wylot samym patrzeniem się.
           - Tak, Lukey? - Jennifer zachowywała się jakby nigdy nic.
           - Nigdy, ale to nigdy więcej nie mów do mnie Lukey! - Huknąłem. - Zrozumiałaś?!
           - Ale ta dziewczyna mogła! - Odpyskowała. Czy Jennifer w ogóle wiedziała, co robi? Przecież krzyczenie na mnie było czymś w rodzaju samobójstwa.
           - Głupia, bardzo głupia z ciebie dziewczynka jest, wiesz? - Podszedłem do niej, po czym złapałem za jej nadgarstki, a następnie wykręciłem je. Zawyła z bólu. Próbowała się szarpać, ale to na nic. Nie może przecież się też teleportować, czy cokolwiek mi zrobić. Jestem silniejszy. Ups?
           Nick stał w miejscu. Takich postaci potrzebowałem, a Jen była po prostu wadą fabryczną. Był między nimi naprawdę zabawny kontrast.
           - Jedyne słowa jakimi możesz się od teraz do mnie zwracać to "panie" lub "stwórco", jasne? - przybliżyłem się do niej, szepcząc do ucha. Przerażona dziewczyna pokiwała grzecznie głową. - No to się rozumiemy - tym razem odezwałem się na głos, puszczając ją. - Ciesz się, że pozwalam ci żyć.
           Zniknąłem, zostawiając tę dwójkę po raz kolejny samych. Nerwy mi puszczały na samą myśl o planie, który nie wypalił. Postanowiłem trochę pospacerować po Londynie. Dotarłem pod samo London Eye. Wielka karuzela kręciła się naprawdę wolno. Nie wiem czemu, ale drażniło mnie to, że nie kręciła się w miarę szybko, tak by nadążać za moimi myślami. Nie ma sensu? Wiem. Co z tego?
            Nerwy mi puściły i skierowałem swoją moc na jedną z kapsuł, po czym obserwowałem jak pełna ludzi leci w dół. Drzwi się otworzyły i momentalnie kilka osób wyleciało. Jakaś starsza pani złapała się jeszcze jednej z rur, jednakże nie wytrzymała długo i wpadła do Tamizy wraz z pozostałą dwudziestką osób. To ich zabiło. Wiedziałem to bardzo dobrze. Wyrzuty sumienia? Nie było ich.
            Miałem tak zwane efekty uboczne po eliksirach. Cóż, żadna mikstura nie działa na sto procent. Eliksir na zanik pamięci najwidoczniej nie równa się miłości, zaś eliksir zaniku uczuć lubi szwankować. Tak jakby miał zachcianki; teraz sobie działam, a teraz nie. Gdy nie było obok Leilany, stawałem się potworem. Zabijanie sprawiało mi przyjemność. Nie potrafiłbym zrobić tego przy niej, ale za plecami, to czemu nie?
           - Luke! - Usłyszałem za sobą znajomy głos. - Coś ty zrobił?! - ściszyła trochę swój ton.
           - Tak sobie zabijam - wzruszyłem ramionami. Wróciła. Przy niej bym tego nie zrobił, ale nie zmienia to faktu, że nadal nie posiadałem wyrzutów sumienia.
           - Oszalałeś?! Jesteś psychopatą! - Mówiła.
           - Jestem psychopatą? - Uniosłem jedną brew.
           - Tak! - Niemalże krzyknęła.
           - Jestem demonem, Lei. Ot co! - Powiedziałem, po czym podszedłem do niej i złapałem za jej nadgarstek, by następnie przenieść nas do naszego miejsca. Nie warto było się kłócić przy ludziach, chociaż ci co to zobaczyli prawdopodobnie przeżyli szok. A tak swoją drogą, to, to większość pewnie była bardziej zainteresowana wypadkiem (o ile wypadkiem to można nazwać).
           - A ja jestem tobą rozczarowana, Luke. Kiedyś byłeś inny! Nienawiść do tego bydlaka zmieniła cię w prawdziwego demona, a przecież wiesz, że nie tak miało być!
          Jej słowa raniły, chociaż nie powiedziała nic niezwykłego. Stwierdziła fakty i wiedziałem to aż za dobrze. Obiecaliśmy sobie kiedyś, że będziemy się przed tym chronić. Że nie jesteśmy demonami z wyboru i nie poddamy sie temu. Zrobiono nam to wbrew woli. Karano nas, chociaż nic nie zrobiliśmy. Tego było za dużo. Wszystkiemu winien był mój ojciec, czyli osoba, która sprawiła, że moje życie to koszmar. Zbyt potężny jak na moje moce, ale jestem przecież cwaną osobą i pokonałbym go. Sprawiłbym, że cierpiałby aż po sam kres. Będę go prześladować, aż po kres moich dni.
          - Jesteś kłamcą, Lukey. Obiecałeś, że nie zabijesz nikogo oprócz niego. Tymczasem ty mordujesz niewinne osoby!
             Czas nagle jakby zwolnił, a ja przeniosłem się do wspomnienia. Niezbyt miłego.

           Wracałem do domu zmęczony po szkole, jeszcze jako dzieciak. Zatem było to jakieś cztery wieki temu. Miałem zaledwie siedem lat. Dobrze pamiętam, że się ściemniało. Niczego nie świadomy otworzyłem drzwi. Mieszkałem w małym domku jednorodzinnym z matką. Ojciec rzadko kiedy się pojawiał, a nawet jeśli to zawsze wściekły. Nigdy nie był ze mnie zadowolony, jedyne co pamiętam z wcześniejszych okresów, to krzyki i czasem nawet przemoc. Tym razem było gorzej, i to o wiele.
              Lekko uchylone drzwi zaniepokoiły mnie. Powoli wszedłem i udałem się standardowo do kuchni. Zastałem tam grupę mężczyzn trzymających moją matkę za ręce i nogi. Było ich czterech. Każdy za jedną kończynę. No i oczywiście był też mój tatulek, który stał obok i uśmiechał się.
               - Witaj, Luke - powiedział. - Czekaliśmy na ciebie - tym razem mówił ciepło, co zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej niż sam fakt, że moją matkę przytrzymywało w powietrzu czworo mężczyzn. - Chłopcy - Uniósł wysoko głowę, czym dał znak swoim znajomym.
             Na moich oczach gwałtownie cała czwórka rozeszła się na wszystkie strony świata, przy czym każdy z nich wciąż trzymał po kawałku mojej matki, a krew była dosłownie wszędzie. Moje serce biło szybciej niż kiedykolwiek. Słyszałem jej krzyk, gdy ją rozrywali. Co prawda ich siła pozwoliła im na to, by nie trwało to długo, ale jednak.
               - D-d-dlaczego t-to z-zrob-biłeś? -  Zapytałem cicho jąkając się.
               - Zrobiłem to, ponieważ twoja matka już nie jest nam potrzebna. Przez wiele lat uważałem cię za błąd, ale po dłuższym przemyśleniu uznałem, że błędem była tylko i wyłącznie Ann - odgarnął swoje opadające na czoło, już za długie, włosy. - A ty jeszcze się możesz przydać.
             Złapał za mój nadgarstek, lecz ja się szybko wyrwałem po czym spojrzałem na niego z pogardą.
              - Nie! - Krzyknąłem. - Nie będziesz mi mówił co mam robić!
              - Jestem twoim ojcem - podniósł ton.
              - Jesteś potworem! Wszyscy jesteście! - Wybiegłem z domu. W mojej głowie był totalny chaos.
             Moje nogi nie przestawały biec. Gnałem przed siebie, niczym jakaś popierdolona antylopa. Wleciałem w jakiś zakamarek ciężko dysząc. Wyjrzałem jeszcze, żeby zobaczyć czy nikt mnie nie goni. Nie było nikogo. Ulice Londynu wydawały się dziwnie puste. Siedziałem w tym zaułku skulony przez dobre cztery godziny. W pewnym momencie poczułem jak ktoś obok mnie siada, więc uniosłem głowę. Obok mnie siedziała przepiękna brunetka. Na moje oko miała jakieś dziewiętnaście lat.
              - Zły dzień? - Zapytała.
              - Złe życie.
              - Co się stało? - Wydała się być wścibska.
              - Nie wiem czy mogę ci powiedzieć - Nie byłem pewny, czy to co się stało powinno być rozgłoszone. Szybko jednak przypomniałem sobie krzyk mojej matki. - Stało się coś strasznego, brutalnego.
              - Uwierz mi, że całe moje życie składa się z czegoś brutalnego - Obdarzyła mnie małym ciepłym uśmiechem. 
             Wybuchnąłem i opowiedziałem wszystko, a nawet zacząłem płakać. Byłem dzieciakiem, tak? Miałem prawo płakać.
              - To mi wygląda na dzieło demonów, mały - powiedziała. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że sam nim jestem. A właściwie to nie do końca, bo matka była przecież normalna. Wdała się po prostu w romans z kimś, z kim nie powinna. On ją wykorzystał, w wyniku czego dostała mnie i śmierć.
             - Luke, a nie mały - poprawiłem ją.
            - Dobrze, Lukey.
            Chciałem ją znowu poprawić, ale to wydało mi się tak cholernie miłe, że postanowiłem sobie odpuścić. 
            - Dlaczego chcesz mi pomóc? - zmieniłem temat.
           - Widzisz Lukey... Sprawy mają się tak, że jestem w dość podobnej sytuacji do ciebie. Tyle, że moja siostra zabiła obojga rodziców, którzy byli demonami, a mnie nie miała odwagi, bo byłam jeszcze taka młoda jak ty.
           - Przecież ty też jesteś młoda - zauważyłem.
           - Mam ponad dwieście lat - oznajmiła.
           Dwieście pieprzonych lat. Wyobrażacie sobie jaki to byłby szok dla takiego dzieciaka?
          - Nie wyglądasz - szybko się odezwałem, ale ona tylko się roześmiała. 
          - To dlatego, że w pewnym momencie nasze ciało przestaje rosnąć i zostajemy już tacy na zawsze - wyjaśniła. Skinąłem głową. - Nie musimy tego robić, Lukey - wypaliła niespodziewanie. - Jesteśmy inni od nich. Nie musimy zabijać, wiesz?
           - Obiecuje ci, że jedyną osobą, którą zabiję będzie mój ojciec.

           - Przez pieprzone czterysta lat się tobą opiekowałam! Pamiętasz jak w 1666 roku wybuchnął w Londynie wielki pożar? Kto z tobą uciekał? - W jej oczach dostrzegałem smutek. - Mam już dość przymykania oczu na twoje błędy!
           - Ja... Ja cię przepraszam - powiedziałem łamiącym się głosem, po czym znowu zniknąłem.
           Kłamałem, kłamałem i jeszcze raz kłamałem. Tyle razy coś obiecałem, a potem po prostu robiłem swoje. Ktoś taki jak ja, nie powinien być na tym świecie. Ale nie zniknę z niego, dopóki nie zabiję tego bydlaka. Wiele razy potem przecież próbowałem go zabić. Na moich oczach krzywdził niewinnych ludzi i moich przyjaciół. Naoglądałem się więcej scen śmierci, niż sobie to moglibyście wyobrazić. Dlatego teraz nie robiło to na mnie już żadnego wrażenia. Takim oto sposobem znajdowałem się tam, gdzie się znajdowałem. Rósł we mnie potencjał psychopaty, a władza nad czyimś życiem i ból powodowały u mnie pozytywne emocje. Nie tak łatwo jest żyć przez tyle czasu i cały czas utwierdzać się w jednym. Szczególnie, gdy ma się takie moce jak ja.

___________________________________
 Przepraszam, że nie było rozdziału od ponad dwa tygodnie. Po prostu nie wyrabiam się, jestem zajęta, nie mam chęci. Jestem też człowiekiem, więc musicie to zrozumieć. Naprawdę doceniam to, że jest was coraz więcej, więc dla was to skończę, ale też nie chcę by było to opowiadanie najniższej jakości (chociaż tak swoją drogą, to i tak mi się nie podoba). W szczególności ten rozdział. Ugh. Coś tam się dzieje, ale szału nie ma :(
Może następny rozdział napiszę troszeczkę szybciej, bo łatwiej mi się jakoś opisuje perypetie Ashtona i Caluma :) 
Co do wspomnień Luke'a to jeszcze nie koniec. Na koncie roleplayera Lukeya pojawił się tweet o tym, że miał okropne dzieciństwo, więc przygotujcie się na sporą ilość retrospekcji (pochyła czcionka).
Właśnie! Wspomniałam o roleplayerach. Więc tak, owi rp istnieją. Póki co tylko i wyłącznie na tweeterze, więc oto ich nazwy:
@LTPsychopathic - Leila
@LuPsychopathic - Luke
@AIPsychopathic - Ashton
@CalPsychopathic - Calum/Carly
@JTPsychopathic  - Jennifer
@mc_Psychopathic - Michael

Obiecana ciekawostka: 1) W 1666 roku naprawdę był duży pożar w Londynie   2) Spadająca kapsuła również miała miejsce, o ile mój przewodnik mówił racje. Tak przynajmniej wytłumaczył nam czemu jedna z kapsuł jest pomarańczowa, podczas gdy reszta jest szara.
Ahaa i jeżeli coś jest niezgodnego z historią, to bierzcie to z dystansem. Nie jestem zbyt dobra i gubię się w czasach innych niż nasze :p

Przypominam o tweetowaniu z hashtagiem #PsychopathicFF + jeżeli chcecie spojlery, to zapraszam na twittera @psychopathic
Jeżeli macie jakieś pytania do mnie, to zapraszam na ask.fm/fraillou
 Na następne rozdziały czekajcie, bo nie zamierzam zawieszać. Będę się starała pisać w miarę możliwości.
Kocham was i czekam na wasze przecudownie komentarze! Dziękuję za wszystko <3

9 komentarzy :

  1. W końcu rozdział awwww <3
    Leila musi mocno dać do zrozumienia Luke'owi, że ma się ogarnąć bo jak tak dalej pójdzie to on pozabija nawet Ashton'a i Cal'a ;o
    Tak w ogóle odbiegając od tematu to świetna ta piosenka lmao XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg, świetny!!!!!!
    Kocham no.
    Luke musi ogarnąć swą seksowna dupcie bo no bo tak hahahan oby tAk dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey, ten blog jest najciekawszy jak dla mnie! Bardzo mi sie podoba, jest cos innego niz w kazdym innym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Eh pokręcone ale i tak uwielbiam @1DNiallerek

    OdpowiedzUsuń
  5. jeej nie mogłam się doczekać rozdziałuu!
    jejć Lukey przestań, jesteś dobry, nie rób się ja ojciec :(
    Leila jest starsza od naszego blondaska? :o
    wooh
    jestem ciekawa co u naszych wróbelków (Ash'a& Cal'a hah)
    rozdział mi się podoba!
    życzę weny misiaczku mój
    do następnego!
    ily
    @stupidteenage_

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, świetne, mroczne, to lubię XD.
    Fajnie, że jest wytłumaczone, dlaczego Luke zabija.
    Blog jest świetny i nie mów, że jest inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe, ciekawe... Całkiem fajne jest to, że opisałaś dzieciństwo Luke'a ;) Przeje***e jest mieć takie dzieciństwo :<
    Fajny rozdział i życzę dalszej weny :****

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju świetny *o*
    jeżeli miałabyś ochotę to zapraszam też na mojego bloga,dopiero zaczynam :)
    http://my-fatty-world.blogspot.com - opowiada o siedemnastoletniej Alice z pewną przeszłością,z którą za wszelką cene stara się walczyć.Jednak pewne wydarzenia,krzyżują jej plany,a życie ulega zmianie o 180 stopni.Alice już nie jest pewną siebie i własnych poglądów dziewczyną.Jak długo da radę wytrzymać w takim świecie? Czy sobie poradzi ?

    OdpowiedzUsuń
  9. W-S-P-A-N-I-A-Ł-E, A JEŚLI POWIESZ, ŻE JEST INACZEJ TO CIE CHYBA UDUSZĘ. Lei jest od niego starsza i sie nim opiekuje? :o Ciekawe co tam i Ash'a i Cal'a. Czekam na następny, kocham ♥ xx

    OdpowiedzUsuń