wtorek, 7 października 2014

Rozdział 1

Notka; Kolejne rozdziały nie pojawią się za szybko. W tym też za dużo się nie dzieje, głównie  jest przedstawienie postaci, ale mam nadzieję, że wam się spodoba i polubicie braci Irwinów :) Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach, bo to bardzo motywuje do pisania :)
Edit: Dodałam też w zakładkach na blogspocie coś takiego jak "mapki". Postaram się powstawiać bardziej "zaaktualizowane" ale nadal będą to dzieła w paincie, więc mam nadzieję, że mniej więcej zrozumiecie o co mi w nich chodzi :)

A TERAZ MUZYKA [KLIK]

          Młody chłopak przemierzał właśnie ulice Londynu w swoim ekskluzywnym aucie podrygując w rytm muzyki, która leciała z radia. Kochał jeździć swoim Fordem Mustangiem z 2015 roku, a wersja Cabrio dodatkowo go zadowalała. Nastolatek był zakochany w swoim aucie, widzieli to wszyscy. A i on nawet nie przeczył. Nie przeszkadzał mu fakt, że auto zakupili mu rodzice, przecież to był wymarzony prezent na osiemnaste urodziny. Niall dokuczał czasami swojemu bratu, ponieważ on był już pełnoletni, a Alexowi zostało jeszcze kilka miesięcy.
        Niall urodził się trzynastego stycznia, a zaledwie miesiąc później jego matka, Carly zaszła w ciążę, w wyniku czego w listopadzie na świat przyszedł Alexander Derek Irwin. Jako iż chłopcy byli z jednego rocznika, zawsze lądowali w jednej klasie. Czasem to miało swoje minusy, ale w większości to były same plusy. Często traktowano ich jak bliźniaków, chociaż zarówno jak i z wyglądu, tak i z charakteru różnili się i to bardzo. Podczas gdy Niall był zwykle spokojny, czasem zbyt rozmarzony, Alex był tykającą bombą z głową na karku. Nie dało się ukryć, że oboje wciąż szukali swojego prawdziwego oblicza. Mimo wszystko nie było między nimi źle, chociaż często sobie dogryzali. W każdym razie tak czy siak, rodzina Irwinów była zgrana, naładowana pozytywną energią. I chociaż stanowili przykład idealnej rodzinki, Niall nie do końca tam się odnajdywał.
          Brązowo-włosy nastolatek uderzał opuszkami palców o kierownicę w rytm piosenki Ed'a Sheeran'a - Don't. Niall nie należał do osób, które ograniczają się do jednego gatunku muzycznego. Z jazdą przez centrum wiązało się nieuniknione stanie w korkach, ale to nie ruszało młodego Irwina, ponieważ miał dobry humor.
          Był środek lipca 2016 roku, co niosło za sobą jedno słowo - wakacje. Czy jest coś piękniejszego dla ucznia? Tego dnia Nialler miał do załatwienia kilka spraw, takich jak małe zakupy, czy odbiór brata z zajęć tanecznych, a potem czekały go same przyjemności w domu.
          - Jedź ty ciołku - powiedział pod nosem, w myślach wyzywając od najgorszych jakiegoś faceta, który kompletnie nie ogarniał i stał na środku skrzyżowania hamując przez to ruch.
           Powiał delikatny wiatr. Tego było chłopakowi trzeba, ponieważ ten dzień był wyjątkowo upalny. I chociaż miał na sobie luźne spodenki oraz bluzkę na ramiączka, czuł narastający gorąc. Zbliżała się godzina dwunasta, z którą wiązało się największe słońce. Niall w duchu dziękował za to, że jego auto nie miało dachu, przez co czuł przyjemny powiew podczas jazdy.
          Gdy tylko ten durny facet ze skrzyżowania się przemieścił, młody Irwin ruszył z piskiem opon. Lubił takie chwile, ponieważ dźwięk tego samochodu wprawiał go w dziwny stan. To było coś w rodzaju podniecenia, bo czuł to naprawdę błogie uczucie. Uśmiechnął się pod nosem na sam odgłos pracującego silnika. Poprawił  jeszcze ręką okulary firmy Ray-Ban, które uparcie spadały mu na czubek nosa. Mimo wszystko bez nich by się nie obszedł, więc nieustannie je podciągał.
          Dotarcie na miejsce, w którym Alex miał lekcje tańca zajęło mu zaledwie pół godziny, co okazuje się dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę fakt, że w sobotę ruch w Londynie jest jeszcze większy niż zwykle.
          Wysiadł z zaparkowanego samochodu, po czym obszedł auto tak, że teraz znajdował się przy masce. Oparł się o nią po czym skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. Przyglądał się przechodnią. Lubił bawić się w obserwatora tylko po to, żeby wyciągnąć jakiekolwiek wnioski na temat danej osoby. Nie wiedział po co mu to, ale to robił i tyle. Z resztą ludzie w tym mieście byli różni, przez co każdy był godny uwagi, ale nie wzbudzał żadnych kontrowersji. Przez chwilę swój wzrok zawiesił na różowowłosej dziewczynie, która miała niesamowicie wielki biust. A że Niall to facet, nie mógł oderwać od niej wzroku. Jednakże gdy zniknęła za rogiem potrzebował nowego punktu zaczepienia. Jego uwagę znowuż przykuła dziewczyna, ale tym razem wyróżniały ją tatuaże które pokrywały każde dostępne miejsce oprócz twarzy. Nie wiedzieć czemu gapił się na nią.
          - Całkiem ładna, ale za bardzo skażona - odezwał się nieznajomy głos. Niall odwrócił się w stronę, z której podejrzewał, że dzwoni zagadujący.
          Ujrzał tam wyższego od siebie o pół głowy blondyna o przejrzysto błękitnych oczach. W wardze chłopaka był umiejscowiony okrągły czarny kolczyk. W tym samym kolorze były również ciuchy nieznajomego. Luźna bluzka wręcz wisiała na wychudzonym ciele chłopaka. Jedynce co go opinało, to długie rurki. Młodego Irwina zdziwił ubiór blondyna, chociaż takie zachowanie w Londynie należało traktować normalnie. Każdy tutaj ubierał się jak chciał.
          - Może trochę - odpowiedział na komentarz. - Przed chwilą tędy przechodziła lepsza.
          - Taa - nieznajomy podrapał się nerwowo po karku, rozglądając się, po czym wzrokiem wrócił do Nialla, mrużąc oczy, ponieważ słońce świeciło niemiłosiernie mocno. - Jestem Luke - wyciągnął rękę.
          Irwin skrzywił się na początku, ponieważ niecodziennie podchodzi nagle do ciebie jakiś chłopak na ulicy i przedstawia się. Mimo to postanowił uścisnąć rękę. Ba! Nawet się uśmiechnął.
          - Niall.
          - Co tutaj robisz, Niall? - zapytał Luke. Bywam tu często i nie widziałem. - Nialler nie wiedział, że Luke kłamał w żywe oczy, że to była tylko taka strategia, by porozmawiać z nim osobiście.
          - Przyjechałem odebrać brata z zajęć -  wskazał na budynek, w którym mieściło się studio tańca. Luke rzucił wzrokiem w tamtą stronę.
          - Mhm - Blondyn dziękował w myślach, że młody Irwin nie zapytał i jego o obecność w danym miejscu, ponieważ podejście do Nialla było nieprzemyślaną częścią planu. Nie wiedziałby więc również jak go skłamać. - Dobra, Niall. Nie zabieram ci więcej czasu, a mam też swoją robotę, więc bywaj.
          - Ta, narka - Odpowiedział mu półszeptem.
          Nastolatek nie do końca wiedział, co się przed chwilą stało. Poznał przypadkowego chłopaka na ulicy, który jakby nigdy nic podszedł i do niego zagadał. Gdyby jeszcze był atrakcyjną dziewczyną, to by zrozumiał.
          Przecież ten chłopak nie mógł być gejem - pomyślał. - To całkowicie bez sensu.
          Potrząsnął głową, po czym uznał, że nie chce o tym myśleć ani sekundy dłużej. Swój wzrok zwrócił na budynek, w którym znajdował się jego brat. Ku jego szczęściu, Alex właśnie wyszedł.
          Brat Niallera na pierwszy rzut oka różnił się diametralnie. Fakt, oboje mieli brązowe włosy, ale pierwsze, co rzucało się w oczy, gdy się spojrzało na Alexa, były jego oczy i brwi. Oczy były wielkie i brązowe, wiecznie uśmiechnięte. Tak jakby ten nastolatek był najszczęśliwszy na świecie. Brwi natomiast były ciemne i gęste, ale nie można było tego uznać za wadę, ponieważ cała twarz Alexa prezentowała się bardzo dobrze, aż za dobrze. Mało która dziewczyna nie oglądała się za Irwinem, ponieważ jego urok osobisty po prostu powalał na kolana.
          Chłopak wyszedł w długich dresowych spodniach, które na nogawkach były zwężane gumką. Czarną koszulkę z krótkim rękawem  niósł w ręku, za czym szedł oczywiście obnażony tors. Wyrzeźbiona klatka piersiowa krzyczała wręcz o zwrócenie na siebie uwagi, ponieważ była po prostu idealna.
          - Cześć, Ni - powiedział, przechodząc obok brata. Przeszedł do drzwi od strony pasażera, po czym zajął miejsce. Nie trudził się z zapinaniem pasów, ponieważ uważał to za bezużyteczne.
          Starszy z braci powtórzył czynność, tyle że usiadł na miejscu kierowcy i zapiął pasy. Bez zastanowienia ruszył z piskiem opon, przez co Alex poleciał trochę do przodu, a potem opadł na siedzenie. Al przewrócił oczyma, po czym zapiął pas. Wiedział, że Nialler zrobił to specjalnie, gdyż na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.
          - Mama powiedziała, że mamy wjechać na zakupy - odezwał się w końcu niebieskooki.
          - A ona wie, że to się znowu skończy masą niezdrowego żarcia? - zapytał kpiąco młodszy.
          Carly raz wysłała synów na zakupy i skończyli na setkach paczek chipsów, ciastek i mrożonych pizzach. Po tamtym incydencie powiedziała, że więcej na zakupy nie jadą i koniec. No, może jednak zmieniła zdanie...
          - Dała listę rzeczy do kupienia - Wyjaśnił Niall, sięgając lewą ręką do kieszeni spodni, skąd wyjął małą kartkę papieru i podał ją bratu.
          Alex uważnie przeczytał, co było tam napisane, po czym schował do swojej kieszeni prychając. Niall nie zwrócił na to uwagi, tylko wyciągnął ponownie lewą rękę i skierował ją w kierunku radia by podgłosić je. Usłyszał pierwsze nuty piosenki zespołu Nickelback, więc z wielkim odprężeniem przycisnął pedał gazu, a jego samochód momentalnie zaczął szybciej jechać.
          - Lubię ten dźwięk - Niall mówił trochę głośniej, by przekrzyczeć muzykę. Jasne, że mógł przyciszyć, aby brat usłyszał silnik i nie musieć krzyczeć, ale nie chciał. Nialler lubił głośne otoczenie o ile nie było irytujące.
          - Mówisz o gitarze, czy samochodzie? - Zapytał Alex również próbując przekrzyczeć radio.
          - Bardziej myślałem o samochodzie, ale gitara w piosence również bardzo mi się podoba - oznajmił starszy.
       
          Chłopcy pojechali do jednego z marketów jakim jest Tesco. Popularny sklep nie tylko w Londynie, ale i całej Anglii. Na liście rzeczy do kupienia, napisaną przez Carly, znajdowało się dziewięć pozycji. Niall postanowił zająć się pięcioma, a brata wysłał po pozostałe cztery. Mieli spotkać się przy kasie. Oczywiście Nialler wyrobił się jako pierwszy. Nie długo zajęły mu domysły co jego brat robi. Wiadomo - szuka niezdrowego jedzenia, przecież to fanatyk tego typu rzeczy. Bóg jeden wie jak przy tak niezdrowym odżywianiu Alex ma tak idealną sylwetkę. Starszy z braci przeskakiwał zniecierpliwiony z nogi na nogę, aż w końcu postanowił się oprzeć o ścianę. Rozglądał się nerwowo po sklepie, mając nadzieję, że wypatrzy swojego brata. Jego wzrok zwrócił za to kto inny, ktoś kogo widział już tego dnia. Blondyn o smukłych, długich nogach wychodził właśnie ze sklepu.
          Możliwe, żeby ten dupek mnie z jakiegoś powodu śledził? - zapytał siebie w myślach.
          Przeszły go ciarki na myśl, że może być to jakiś zakochany w nim psychopatyczny dzieciak. Niall był w stu procentach hetero i nie widziało mu się, żeby jakiś chłopaczek się w nim podkochiwał, żeby go śledził, może jeszcze wysyłał jakieś listy miłosne. Trzy razy nie i koniec. Takie właśnie było zdanie starszego z Irwinów. Ale było też w tym chłopaku coś imponującego, coś czego nie potrafił opisać. Wzbudzał w nim zaufanie, nie budził obaw, nie pomyślał nawet, że może zrobić krzywdę. Raczej wrzucał go do worka z dobrymi zamiarami. No, może trochę spaczonymi.
          - Wybacz, że tak długo - Obok niego pojawił się Alex. Tak jak myślał, z koszykiem po brzegi wypchanym paczkami chipsów, czekolad, napojów gazowanych, żelków i innych pierdół z milionami kalorii. Niall przewrócił tylko oczami, po czym zaczął wypakowywać wszystko na ladę.

          Przemierzanie Londynu to jedno z dłuższych zajęć, szczególnie o tej porze roku i w takich godzinach. Jadąc obok placu Trafalgar bracia zauważyli, że turystów było naprawdę dużo w tym roku. Znacznie więcej niż w poprzednich latach. Kolejki do galerii sztuki ciągnęły się aż do połowy placu.
          - Cieszę się, że jeden - nie mieszkamy w centrum, dwa - mamy własny samochód - Alex wyliczał na palcach. - Wyobrażasz sobie jakbyśmy mieli wsiąść teraz do metra albo autobusu w taki upał?
          - Ani trochę. Ja się gotuję teraz, a co dopiero w komunikacji miejskiej! - Niall dorównał bratu w marudzeniu na turystów i upał. Ale fakt był taki, że nikt nie chciał by się w takiej sytuacji. - Ludziów jak mrówków! - zaśmiał się.

          Pod posiadłością znaleźli się po dobrych pięćdziesięciu minutach, co i tak przy takim tłoku było dobrym wynikiem; a to tylko dlatego, że Niall naprawdę szybko jeździł. Starszy z braci ściągnąwszy swoje okulary, wychylił się do kamerki zamontowanej przy bramie, po czym się uśmiechnął ukazując szereg białych i prostych zębów. Usłyszeli głośne piknięcie oznaczające to, że system rozpoznał Niallera Caluma Irwina. Brama powoli zaczęła przesuwać się w bok, dzięki czemu nastolatek mógł swobodnie wjechać na posesje.
          Podjazd był wyłożony marmurowymi cegłami. Przed samymi schodami na ganek, było takie jakby rondo, bo tak widział to Niall, które można było objechać. Na środku tego 'ronda' stała również marmurowa okrągła fontanna, której woda o tej porze roku wydawała się być nieskazitelnie przejrzysta. Na przodzie działki nie było poza tym nic specjalnego. Resztę przedniej strony posesji wypełniała idealnie zadbana zielona trwawa, która wręcz krzyczała by na niej usiąść. To jedna z tych traw, na której aż chce się kłaść czy turlać; za taką pielęgnację ogrodnika należy solidnie pochwalić. Sama willa wydawała się być ogromna. Duży, prostokątny, biały budynek wyglądał na równie zadbany, co trawnik. Duże okna były starannie umyte, a słoneczne światło wręcz się od nich odbijało. Przed samym wejściem była wielka weranda, na którą prowadziły marmurowe schody. Obłożona białym drewnem, nad którą znajdował się prowizoryczny daszek wyłożony również białymi dachówkami. Na werandzie stało kilka plastikowych krzeseł, trzyosobowa huśtawka, która częściej robiła za kanapę, niż za huśtawkę, plastikowy stolik, stojak na gazety oraz przy samym płotku, który miał swoje miejsce przy wolnych od ścian czy schodówm, bokach werandy, grill. Główne, wejściowe drzwi były z brzozowego drewna. Prostokąt był ogromny, sięgał aż dwóch metrów, trzydziestu centymetrów.
          Chłopcy przeszli spokojnie przez przedsionek, po czym znaleźli się w kuchni. Zostawili zakupy na jednym z blatów, by następnie się rozejść. Alex pognał na piętro, do swojego pokoju; Niall zaś ruszył do salonu, gdzie zastał swoją matkę z laptopem na kolanach.
          Carly była architektem, który pnie się po szczeblach kariery, zatem zapewne robiła w komputerze coś związanego z pracą, a przynajmniej tak Nialler przypuszczał, zatem po prostu usiadł naprzeciwko niej w fotelu i obserwował. Kobieta uniosła wzrok, a widząc syna postanowiła się odezwać.
          - Cześć, mały. Kupiliście to, o co prosiłam?
          - Tak, mamo.
          - Odebrałeś Alexandra z zajęć?
          - Tak, mamo.
          - Były korki?
          - Tak, mamo. To Londyn, tu zawsze są korki.
          Niall odpowiadał niczym maszyna. Nie wiedział, że Carly czuje się nie swojo, gdy nazywa ją mamą. Ukrywała swoje emocje za każdym razem, gdy słyszała od niego to słowo. Przypominała jej się wtedy Leilana. A ona przecież pragnęła zapomnieć. Niestety nie mogła, ponieważ siedział właśnie przed nią chłopak, który z kriw i kości jest potomkiem Leili. I chociaż kochała go jak własnego, nie potrafiła zapomnieć. Przecież trudno zapomnieć kogoś kto aż tak namącił ci w życiu.
       
       

4 komentarze :

  1. Zapowiada się naprawdę nieźle. Bohaterowie tej części wyglądają interesująco i jestem bardzo ciekawa, jak to się rozwinie. Życzę weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Lukey >>>
    2. Imię po mamusi >>>
    3. słodki Niall >>>
    4. długi rozdział >>>
    5. Świetny rozdział >>>
    ily,
    @stupidteenage_

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, widać, że nowa generacja nie będzie nudna.
    Nie wiem czy dobrze napisałam, bo szablon zasłania znaczną część lewej strony ekranu, czytam na tablecie, bo tam nie mam takiego problemu, ale stamtąd komenatrze się często nie publikują.
    ~ J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg to już tak wyrusł?idealne.

    OdpowiedzUsuń