niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 3


Notka: Hej miśki! Dzisiaj się rozpiszę, bo nie było mnie tu aż miesiąc! Ostrzegałam, że będę mieć teraz problem, ale nie spodziewałam się, że aż taki. Jak nie szkoła, to popsuty komputer, jak nie popsuty komputer, to brak weny itd. Powodów wiele, ale nie będę się rozpisywać na pieldyliard słów - czemu. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Jestem tylko człowiekiem, okej? Teraz piszę to wszystko i oprawiam dla was w komputerze przyjaciółki, ponieważ mój nadal nie jest dobry do używania i nie mam zielonego pojęcia kiedy to się zmieni.
Sprawa dotycząca rozdziału: Połowę pisałam na telefonie, gdzie nie robiłam polskich znaków. Na komputerze starałam się to poprawić, ale istnieje opcja, że nadal tam wiele liter potrzebuje swoich kropeczek, kreseczek czy innych dupeczek #dzikierapsy
Przepraszam, mam dzisiaj dziwny humor. Nie spałam od ponad 29 godzin, także pozdawiam. 
AHA! I dziękuję, ponieważ w halloween było was tutaj zadziwiająco dużo, chociaż nic nie dodawałam. Dziękuję wszystkim, którzy nadal to polecają i komentują i w ogóle są ze mną! THANKS YOU ALL GUYS! Wiem, dziękowałam miliony razy, ale nadal nie mogę się wami nacieszyć. Jesteście cudowni i mam nadzieję, że jak wejdę za kilka godzin, by sprawdzić wattpada i blogspota, to znajdę kilka komentarzy. Ah i mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział.

Dobra, koniec mojej paplaniny i no... KOMENTUJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE I NAJWAZNIEJSZE - CZYTAJCIE! 
ps. miejcie na uwadzę, że sprawdzałam rozdział po 29 godzinach bez snu, więc mogą wystąpić błędy. Możecie mnie powiadomić o nich w komentarzach!!


Enjoy x



          Kolejnego dnia Niall był umówiony z Luke'em w domu blondyna, ponieważ ten powiedział, że mieszka z samymi młodymi ludźmi. Wyjawił Niallerowi, że z rodzicami nie widział się od dawien dawna, ale nie chciał powiedzieć czemu. Irwin nie naciskał, przecież dopiero co się poznali. Sam fakt, że wspomniał o opuszczeniu domu w młodym wieku, robił wrażenie, ale gdy zobaczył zdenerwowanie na twarzy Luke'a postanowił zmienić temat. Po małej awanturze w sklepie byli razem na kawie w Starbucksie. Niall co chwilę przepraszał, że wziął chłopaka za geja, który się do niego klei, na co Lucas tylko się śmiał i mówił, że nic nie szkodzi.
          Osiemnastolatek zaparkował pod kamienicą, której dostał adres, koło godziny dwudziestej. Co dziwne, była to znana mu kamienica. Przed nią ostrzegano go w szkole, ponieważ należała ona do dziwnych ludzi. Słyszał też plotki o tym, że jest nawiedzona, a ci, co tutaj mieszkają są szaleni. Wszyscy, poza grupkami szalonych nastolatków, uciekli stąd. Sam ten fakt intrygował Nialla jeszcze bardziej i potęgował chęć odwiedzenia tego miejsca.
          Brunet zauważył, że przy jednej z klatek stoi Luke. Pomachał mu, po czym wysiadł pośpiesznie z samochodu. W mgnieniu oka blondyn stał już obok jego pojazdu.
          - Boję się, że coś się stanie mojej kochanej Lottie - przyznał Niall.
          - Lottie? - Zdziwiony Luke poruszał zabawnie brwiami.
          - Mój samochód. Tak go nazwałem - Nialler mówił te słowa dumnie i całkowicie poważnie.
          - Aha - Luke pokiwał głową, udając, że rozumie. - Nic mu się nie stanie. Ludzie, którzy tutaj mieszkają mają lepsze rzeczy do roboty - wyjaśnił.
          Niall nie bardzo rozumiał, co chłopak chce przez to powiedzieć, ale nie ingerował w to głębiej, ponieważ usłyszał to, co chciał. Pogłaskał swój samochód, po czym ruszył w stronę pierwszych drzwi.
          - Idziemy? - Zapytał, wskazując budynek.
          - Jasne.
          Drzwi klatki zamykały solidne antywłamaniowe drzwi, obok których znajdował się panel z cyferkami. Lucas wbił na nich pewien kod, którego Niall nie był w stanie spamiętać, po czym wielki prostokąt otworzył się, czemu towarzyszył irytujący dźwięk.
          I chociaż kamienica wyglądała z wierzchu na starą i z niszczoną, wnętrze było całkiem nowoczesne. Białe ściany i podłoga wypełniona czarnymi, połyskującym w mocnym świetle żarówkami. Na wprost drzwi, którymi weszli, były kolejne, obok których były dwa przyciski. Niall domyślił się, że to winda. I chociaż musieli dotrzeć tylko na trzecie piętro, pojechali nią.


          Na piętrze, na którym wysiedli od razu w uszy wpadła Niallowi piosenka znanego zespołu ACDC - Highway to hell. Znał ją bardzo dobrze, przez co zaczął nucić sobie ją pod nosem. Na każdym piętrze było tylko jedno mieszkanie i gdy tylko Luke otworzył drzwi do tego, do którego zmierzali, muzyka stała się jeszcze głośniejsza.
          Nie zdejmując butów, udali się prosto do ogromnego pokoju, który okazał się być salonem. Nie było w nim nic specjalnego oprócz wielgachnej wierzy z ogromnymi głośnikami i wzmacniaczem. Na kanapie siedziała obściskująca się para, na fotelu dziewczyna w kruczoczarnych włosach z białym pasemkiem, a na środku pomieszczenia była gwiazda przedstawienia, czyli brunet, który wymachując biodrami oraz rękoma wczuwał się w piosenkę najbardziej jak tylko można. W rękach miał mopa do mycia podłóg, na którym udawał, że gra. Jego oczy były zamknięte, za to usta nie przestawały się ruszać. Śpiewał piosenkę ACDC z wielkim zapałem.
          Niall stał w wejściu, za to Luke podszedł do grającego sprzętu i zwyczajnie wyłączył go. Niestety chłopak, który oddawał się piosence nie zauważył go i kontynuował swoje przedstawienie bez piosenki.
          - I'm on highway to hell! - śpiewał. Jednakże, gdy usłyszał swój głos momentalnie otworzył oczy i spojrzał się zdezorientowany  w stronę sprzętu. - HEJ!
          Dziewczyna w czarnych włosach wstała z fotela śmiejąc się i klaskając, a zakochana para przestała się całować i również postanowiła się spojrzeć w tą samą stronę, gdzie stał Luke.
          - Brawo, Lukie! - Krzyknęła roześmiana dziewczyna z pasemkiem, nie przestając klaskać. - To było genialne! - Wytarła łezkę spod oka, która zakręciła się tam ze śmiechu. - Mina Nick'a była genialna.
          - Czemu muzyka nagle była tak głośno? - Zapytał blondyn, ignorując zabawę w całej tej sytuacji. - Mówiłem, że będziemy mieli gościa.
          Niall poczuł się dziwnie, ponieważ to przez jego obecność domownicy nie mogli bawić się dalej w najlepsze.
          - Trzeba było jakoś zagłuszyć śpiew tego patafiana - dziewczyna odpowiedziała mu wskazując na bruneta, który nadal zdezorientowany nie wiedział, co się dzieje.
          - Nie mogłaś mu po prostu powiedzieć, żeby się chociaż dzisiaj nie wygłupiał, aż tak? - Zapytał Luke z pretensją w głosie.
          - Wiesz jak jest - Czarnowłosa podeszła do zdezorientowanego kumpla, po czym objęła go ramieniem wokół szyi. - Nick jest specjalnej troski i pozwalamy mu na więcej.
          - Nic nie szkodzi - wtrącił się w końcu Niall. - Nie jestem królową Elżbietą, żeby trzeba było dla mnie jakąś kulturę zachowywać.
          - O widzisz? - Kontynuowała. - Dzieciak nie ma takich spin jak ty - powiedziała, po czym ponownie usadowiła się na fotelu, uprzednio ściągając rękę z kolegi.
          Luke głośno westchnął, a następnie wskazał ręką na Nialla.
          - Wszyscy, to jest Niall - przedstawił osiemnastolatka. - Niall, to są wszyscy.
          - Dzięki, teraz wiem jak mam się do nich zwracać - zdrwił Irwin.
          - Ja jestem Nick - odezwał się brunet od śpiewania i tańczenia.
          - Ja Charlotte, ale możesz mi mówić Lottie - czarnowłosa ponownie się odezwała.
          Niall wytrzeszczył oczy. Cóż, wiedział, że to normalne imię, ale nie znał przedtem żadnej Lottie, więc nazwał tak swoje auto. Czuł się przynajmniej niekomfortowo. Starał się utrzymać normalną minę, ale mimo wszystko Charlotte to zauważyła.
          - Coś nie tak?
          - Nie, nie... Ja po prostu - Osiemnastolatek nerwowo podrapał się po karku.
          - Nazwał tak swój samochód - wytłumaczył Luke. - Dowiedziałem się o tym nie całe dziesięć minut temu.
          - Że niby moim imieniem? - zaśmiała się, przez co Niall oblał się rumieńcem. - Jesteś słodki, wiesz?
          - Okej, koniec tych słodkości - odezwał się chłopak z kanapy. Niall ledwo go widział, ponieważ  na jego kolanach siedziała brązowowłosa dziewczyna i zasłaniała jego twarz swoją sylwetką. I chociaż wychylił się trochę, by sam mógł spojrzeć na chłopaka, nadal mało co było go widać. Widzialny był tylko skrawek włosów, które były w dość dziwnym kolorze. Ni to czerń, ni to brąz, ni to blond. - Ja jestem Oliver, a to Jennifer. - Jenny obróciła się by pokazać swoją twarz, po czym znowu wróciła do przymilania się do chłopaka. Nie przeszkadzało mu to, więc w pełni wykorzystywał to czerpiąc przyjemność z każdego dotyku i pocałunku.
          - Pozwólcie, że oddalę się stąd zanim zacznę rzygać tęczą - głos zabrała Lottie, a następnie wyszła.
          Cała zgraja, oprócz pary kochanków i Lottie, udała się do pokoju obok, gdzie resztę wieczora grali na konsoli w piłkę nożną, popijając piwo. Luke, Niall i Nick komentowali grę w śmieszny sposób, przez co bite kilka godzin śmiali się w głos.
          Irwin zasnął siedząc na kanapie, podobnie jak chłopacy. Przebudził się dopiero koło szóstej rano. Czuł, że alkohol już dawno przestał mieć na niego wpływ. Wstał, po czym rozejrzał się po pokoju. Na podłodze zastał tylko Nicka, który gapił się w sufit, zaś Luke'a nie było nigdzie.
          - Gdzie blondas? - Zapytał.
          - Wyszedł z dwie godziny temu - brunet spojrzał w jego stronę. - A ty już nie śpisz?
          - Mógłbym cię spytać o to samo - Nick skinął głową, przytakując. Niall podszedł do drzwi. - Wyszedł z pokoju, czy domu?
          - Wyszedł z domu, ale wrócił z jakieś pół godziny temu. Słyszałem trzaśnięcie drzwiami, a tylko on trzaska - wyjaśnił.
          Niall przeszukał cały dom, ale dopiero w kuchni zastał kogoś, kto nie był Nickiem. Na jednym ze stołków siedziała jakaś dziewczyna, a po drugiej stronie pomieszczenia stał Lucas popalając papierosa.
           - Cześć - powiedział nieśmiało Irwin wchodząc.
           - Nie śpisz - zauważył blondyn.
           - Brawo, Sherlocku - Niall odezwał się już bardziej śmielej. Nie spuszczał wzroku z pięknej dziewczyny.
           - Ale z ciebie śmieszek - zadrwiła dziewczyna.
           - Ale z ciebie piękna dziewczyna - nie przejmując się jako tako obelga powiedział dziewczynie komplement.
           Luke się zaśmiał.
           - Daj spokój, młody. Tasha nie jest dziewczyna dla ciebie - przyczepił się blondyn. - Ma za duży em... bagaż życiowy.
           Niall zmarszczył czoło.
           - Moglbys przestac nazywac mnie młody? - Zapytał z pretensja kumpla, omijając temat Tashy, ponieważ nie bardzo chciał rozmawiać o niej przy niej. - Jesteśmy w podobnym wieku.
           Luke uniósł ręce w geście obronnym. Zauważył zaś, że Tasha, bo tak ją nazwał kolega, zasmiala sie. Przyjrzał jej sie bardziej uważnie, tak jakby chciał wyczytać z jej ciala powód jej śmiechu. Dziewczyna nie zwracając na niego uwagi, wstała i podeszła do blatu, gdzie napełniła czajnik wodą, po czym ustawiła go na ogniu.
           Była bardzo zgrabna. Jej ciało w każdym calu spodobało się Niallerowi. Była ubrana w obcisłe jeansy i zwykły, biały crop top. Zauważył ze spod bluzki z tylu wystaje kawałek bandaża, który przesiąkł ciemną krwia.
           Luke ruszyl w stronę wyjscia, przy okazji zachaczając o Nialla ktory wrecz slinił sie na widok Tashy.
           - Chodź, pokażę ci coś - powiedział blondyn.
           Irwin niechętnie udał sie za kumplem. Wyszli z mieszkania, po czym udali się do windy, którą pojechali na samą górę. Niall nie pytał, po prostu czekał na przebieg sytuacji. Luke chciał coś pokazać? To niech pokaże.
           Kolejnym krokiem było wspięcie się po drabinie z ostatniego piętra na poddasze, a z poddasza na sam dach. Blok miał zaledwie dziesięć pięter. I chociaż taka wysokość jak na standardy Londynu nie robiła wrażenia, to wyjścide z Lucasem w takie miejsce miało swój urok. Byli teraz tylko we dwoje i mogli porozmawiać o wszystkim. Luke przysiadł na jednej z krawędzi jakby nigdy nic, by następnie wyciągnąć z kieszeni spodni paczkę papierosów i odpalić jednego. Podczas, gdy starszy zaciągał się nikotyną, młodszy podszedł do tej samej krawędzi i wychylił się. Gdzieś głęboko w dole zobaczył poruszające się samochody, a na choryzoncie wscodzące słońce. Westchnął, a w następnej kolejności przysiadł się obok kumpla.
           - O co chodzi z tym bagażem życiowym? - Nialler nie droczył się. Zapytał od razu. Wyrzucił z siebie to, co dusił od ostatnich pięciu minut.
           - Nie mogę ci powiedzieć, nie teraz - Blondyn odwrócił wzrok. - Poza tym nie jesteś w jej typie. Zaciągnął się. Znowu.
           - Bo? - W żoładku Nialla coś się przelewało z nadmiaru emocji, ale to nie bylo istotne, bo Tasha go zainteresowała.
           - Bo nie jesteś blondynem.
           - Aha? Zawsze się nim mogę stać. Mam pieniądze, kwestia wizyty u fryzjera - wzruszył ramionami. - A czemu nie możesz mi powiedzieć? - patrzył się na kumpla pytająco. - A tak swoja droga to chcialeś mi cos pokazać, a jak tu przyszlismy to rozsiadles się i odpaliłeś to cholerstwo.
           Blondyn zasmial sie szyderczo.
           - Jesteś zazdrosny o Tashę? - Luke wyciągnął w stronę Nialla do połowy wypalonego papierosa. Zdezorientowany młodzieniec wziął używkę od przyjaciela. - To nie jest osoba godna zaufania.
           - Zdradziła cię i zostawiła? -zgadywal mlodszy. Zdziwiony propozycją, przyjął ją. Nigdy nie robił tego wcześniej, ponieważ kumple byli dla niego obcym tematem. Przystawił papierosa do buzi, po czym pociągnął najmocniej jak się da. Czuł się trochę jakby zionął czyjąś duszę, ale podobało mu się to. Trochę sadystyczne podejście, ale taki już właśnie był Niall. Wewnątrz tego chłopaka siedział sasdysta i Luke wiedział, że trzeba go uwolnić. Nie zmienia to jednak faktu, że Irwin kasłał. Papierosy nie robią mu dobrze, więc oddał używkę kumplowi.
           Blondyn nie odpowiedział na pytanie wymijająco, ale z sensem.
           - Miałeś kiedyś tak, że czułeś jakbyś był niepasującym puzlem w tej całej układance, jaką jest świat? Miałeś wrażenie, że siedzi w środku ciebie potwór, który krzyczy, żeby go uwolnić?
           Młodszy potrzebował chwili, żeby to przemyśleć. Faktycznie. Zawsze tak było, czyż nie? Przypomniała mu się scenka sprzed kilku miesięcy, kiedy to rozmawiał z Alexem. Brat chciał go wyciągnąć na imprezę, nauczyć żyć i bawić się. Odciągnąć od ksiażek i słuchawek. To przecież nie do pomyślenia - nastolatek, który preferuje książki ponad alkohol i imprezy.

           - To twój styl życia? Vintage i te sprawy? Jeszcze może zacznij nosić okularki jak ojciec i ubrania jak bezdomni! Będziesz wręcz idealnym przykładem hipstera. Iphona już masz! - Mówił Alex. Nabijał się z brata, ponieważ ten po raz kolejny odmówił jego propozycji.
           - Możesz nazwać mnie hipsterem, ale ja po prostu uważam się za innego, co czyni mnie wyjątkowym, wiesz? - Niall zaś mówił te słowa ze stoickim spokojem. Nikt i nic nie jest wstanie wytrącić go z równowagi, kiedy w słuchawkach słychać jego ulubione utwory.
           Brunet głośno westronął. 
           - Z życia trzeba czerpać garściami, Niall! Czyż nie tego uczyli nas rodzice? Powinieneś szaleć, póki jesteś młody, pacanie!
           - Jak poczuję potrzebę wyjścia ze znajomymi, to z nimi wyjdę. A teraz jak możesz, to wypieprzaj z mojego pokoju. Dziękuję i dowidzenia - Starszy z braci wskazał ręką drzwi, na co ten drugi przewrócił i wykonał polecenie. Zrezygnował, bo z Niallerem po prostu nie dało się walczyć. Można było tłumaczyć i tłumaczyć, ale on i tak robił swoje. Czasami Ni miał ochotę rozszarpać brata, a nawet miewał drastyczne wizje z Alexandrem w roli głównej, ale potem się otrząsał i robił spokojne rzeczy. I chociaż ciągnęło go do zła, zawsze starał się opanować.

           - Miałem. Wiele razy... - przyznał Irwin.
           - Sam widzisz - Luke wyrzucił peta po papierosie gdzieś w przepaść. Nie obchodził go teraz los zużytej używki. - Tutaj wszyscy jesteśmy po tym przełomowym momencie, gdzie ten potwór uwolnił się i narobił wielu szkód. Ty jesteś jeszcze czysty, ale to prędzej czy później z ciebie wyjdzie.
           - Czy ja wiem? Czasami miewam złe myśli, przyznaję, ale chyba nie byłbym zdolny do wyrządzenia jakiejkolwiek krzywdy - wyznał Ni. - A ty skrzywdziłeś kiedyś kogoś?
           - Szczerze? Skrzywdziłem wiele razy, ale tylko jedna osoba mnie poruszyła. A właściwie jej odejście - Lucas na samo wspomnienie czuł, że zalewa go krew. Zacisnął ręce w pięści, chcąc się opanować. Tak bardzo chciał, by to ona była na tym świecie, nie ten wybryk natury, który siedział obok.
           Spokojnie, Luke. Przecież to wszystko było z twojej winy - pomyślał.
           Ale to nie zmienia faktu, że czas na zemstę na osobach, które podpuściły ją do tego - podpowiadała jego podświadomość.
           Najważniejsza była teraz gra na czas i zaufanie Niallera.
           - Wyprowadziła się? Uciekła? - dopytywał Irwin.
           - Nie, zabiła się.
           Przez ciało Nialla przeszły ciarki. Luke powiedział to tak spokoojnie, a przecież musialo mu być smutno. Ale przecież ciekawość go zżerała. Musiał wiedzieć, miał taką potrzebę.
           - Możesz o tym opowiedzieć?
           - Gdybyś mnie o to zapytał kilka lat temu, to prawdopodobnie źle by się to dla ciebie skończyło, wiesz? - Na smukłej twarzy Luke'a pojawił sie przelotny usmiech. - Oh, Leilana była cudowna. Taka ciepła, kochana i pomocna. Pomimo złego dziecinstwa, zawsze miała potrzebe pomagac. Niestety ja byłem jej przeciwieństwem. Chciałem niszczyć.
           Leilana? Irwin gdzieś slyszał to imię.
           - Niestety ja byłem glupcem. Robiłem wiele złych rzeczy, chociaż mnie prosiła bym tego nie robił. Zniszczyłem ją tym. Do tego doszła jeszcze niechciana ciąża i bum. Mieszanka depresyjno-samobójcza gotowa - kontynuował. - Mogę ci zaufać, Niall?
           Chłopak skinał głowa.
           - Ale tak naprawdę? Jestem złym czlowiekiem, Niall. Przyszykuj się na najgorze, okej?
           Brunet przęłknął głośno ślinę. Luke chciał mu zaufać, a przecież na tym przyjazń sie opiera, tak? Czy to jest podstawa przyjaźni?
           Nialler nigdy nie miał przyjaciela. Nikomu nie ufał, zawsze był wyobcowany. Różnił sie od Alexa, ktorego zawsze otaczało grono przyjaciół. Niall miał kolegów i to byl najwyższy stopień. I chociaż kochał swoją rodzinę, nigdy do końca im nie ufał. Czuł się troche inny, ale ukrywał to. Starał się utrzymywać z nimi najlepsze relacje. Uważal, że przyjaciel sie pojawi, gdy będzie taka potrzeba. Czekał na kogoś, komu jego podświadomosc zaufa. Dziwnym trafem zaznajomił sie z Lucasem, który postanowił mu sie zwierzyć. Intrygował go, tak jak cała banda znajomych L. Chciał zadawać pytania, czuł z nimi dziwna wieź. Ta znajomość go pochłaniała.
           - Mozesz uznac mnie za dziwaka, ale ja czuję sie inny. Zawsze byłem inny. Możesz mi powiedzieć nawet, że kogoś zabileś, nic sie nie stanie. Od tego tu jestem, by cie wysłuchac - zwierzył się Niall.
           - Ona zabiła się na moich oczach.
           Ni przeszły kolejny raz ciarki. Wyobraził sobie potworny ból Luke'a.
           - Należało mi się, bo byłem głupi. Ale nie przewidziała tego, ze wraz z nia umarło moje serce. Jestem teraz jeszcze bardziej bezduszny, niż byłem. To mnie niszczy i buduje jednocześnie.
           Zabrzmialo to mrocznie. Ale przecież on na takiego wygladał od początku. Bardzo zly chlopak.
           - Ale masz znajomych, którzy mają odwagę z tobą mieszkać - zauwazył młodszy.
           - To sie stało kilka lat po smierci Leilany. Spotkałem Lottie. Na początku chcielismy się pozabijać, ale z czasem ona mi wyjasniła o tym, że tacy jak ja istnieją. Każde z nas szuka zemsty i każde z nas jest skłonne do złych rzeczy. Skorzystałem. Nie mogłem być sam. No może miałem Nicka i Jenny, ale oni nie są mi bliscy.
           - Nie?
           - Nie.
           - Oni też szukają zemsty? - Dopytywał Niall.
           - Nie. Oni szukają schronienia i obrońców. Są słabsi niż my.
           - My, czyli?
           Lucas położył się na plecach. Jego nogi od kolana w dół nadal zwisały na krawędzi, ale reszta jego ciała znajdowała się w pozycji poziomej. Chłopak zauważył, że niebo nie jest już pomarańczowe, tak jak przy wschodzie to bywa, a przybrało normalne brawy. Oznaczało to, że jest już jakaś siódma rano.
           - Ja, Tasha, Oliver i Charlotte. Niektórzy nadal działają i robią złe rzeczy. Nadal szukają zemsty - wyjaśnił blondyn.
           - A ty? - Zapytał brunet, przyjmując taką samą pozycję, jak jego kumpel. Obrócił tylko głowę w jego stronę, by móc widzieć swojego rozmówcę.
           - Ja mam tymczasową przerwę - Luke nie okłamał Nialla. Co prawda, wdrążał zły plan w życie, ale nie robił obecnie nic złego. Przecież rozmowa z własnym synem to nic złego, prawda? Kogo obchodzi to, że Niall jest niczego nieświadomy i nie wie w co się pakuje? Nikogo, oprócz Luke'a. Przecież Luke też nie wiedział jaki status obecnie ma jego ojczulek.

4 komentarze :

  1. No po prostu taki adjkabkjfbajskbk <33
    Masz dar w pisaniu :3
    Zapraszam do siebie :3
    http://terriblefanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. <3 Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. NIESAMOWITE! NIE MOGE SIE DOCZEKAC CO BEDZIE DALEJ JDJDNFMRKDJFNFBGJDJSHAHSJF *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że mówiłam to już 76543567 razy, ale to ff jest niesamowite.
    Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać, wiesz?
    Robi się coraz ciekawiej, a i Twój styl pisania z rozdziału na rozdział też jest coraz lepszy. Serio, tak lekko się czyta.
    Kompletnie nie mam pojęcia jakie plany ma Luke, oh god. Nie mam żadnego pomysłu, haha. Myślę, że z tym też mnie zaskoczysz.
    Trochę mi szkoda Nialla, całkiem nieświadomy sądzi, że odnalazł bratnią duszę, no a Luke... Luke po prostu chce go wykorzystać przy zemście. Biedny Niall.
    Nie ważne.
    Czekam na kolejny rozdział. Życzę weny, no i żeby Twój komputer wrócił do zdrowia (jakkolwiek głupio to zabrzmiało).

    @fabrookslut

    +Przy okazji chcę przeprosić, że nie poinformowałam o zmianie usera, ale całkiem wyleciało mi to z głowy ;/

    OdpowiedzUsuń